Recenzja
Vagabond #3
Tokiyoshi recenzuje Vagabond #03Traktując ‘przesłanie’ w najwęższym znaczeniu tego słowa, jako dyktowanie jakichś prawd i nauk dla potomnych, jestem skłonna przyznać rację panu Inoue. W komiksowej ‘biografii’ jednego z najbitniejszych szermierzy wszechczasów, bushi podążającego Samotną Drogą, Miyamoto Musashiego, mimo całego szacunku, jaki należy się znamienitemu przodkowi ze strony nas, robaczków, niełatwo jest znaleźć niezawodną, bezdyskusyjną ‘receptę na życie’ lub inne ponadczasowe treści. Zawarte przez Musashiego w „Gorin no Sho”, a teraz wplecione w kadry „Vagabonda” myśli są ściśle związane z japońskimi ideałami militarnymi wyrosłymi w cieniu zen, co jest raczej barierą niż ułatwieniem dla współczesnych, zwykłych zjadaczy chleba. Są one wpisane w japońską kulturę, w tamte czasy i sytuację polityczną, wreszcie w żywot samotnego ronina. Nie ma co się spodziewać po „Vagabondzie” paraboli losu ludzkiego albo baśni z morałem. Inoue-san opowiada historię pewnego człowieka, który wysłużył sobie miejsce w panteonie japońskich bohaterów i pozwala jej bronić się samej – jeżeli ktoś odczyta ją jako coś więcej niż tylko płaską biografię, tym lepiej, jeśli nie – trudno. I bez tego jest to dostatecznie ciekawe dzieło. To właśnie można nazwać jego przesłaniem, jeśli pozwoli się sobie na rozszerzenie tego pojęcia.
Talent narratorski autora objawiający się zarówno w sferze słowa jak i grafiki, który nadaje akcji wyważone tempo i odpowiedni dystans pozwala mu na konfrontację z legendą i faktami równocześnie. Bohater historyczny ma się przedzierzgnąć w bohatera komiksu, który nie będzie tracił do żadnego Manji’ego albo Ogami Itto, będzie wielowymiarowy i wzbudzi u czytelników jakieś uczucia. I zarazem zachowa swoją faktyczną tożsamość, która uczyniła go tym, kim był. To niesamowicie trudne zadanie, wymagające wrażliwości psychologicznej, wyobraźni, a także ogromnej odwagi... I przypuszczam, że to osiągniecie zaważyło również na decyzji o nagrodzeniu „Vagabonda” prestiżową nagroda im. Osamu Tezuki przyznawaną najwybitniejszym mangom...
Kolejną rzeczą, za która pan Inoue zasługuje na medal jest chwalona już wyżej strona plastyczna pracy. Widać w tym rękę prawdziwego mistrza! Kreska jest realistyczna, pewna, dynamiczna, pozbawiona mangowych deformacji. Styl podobny jest do tego reprezentowanego przez Samurę, Endo, Ikegami – artystów komiksowych z „górnej półki”, choć indywidualny i rozpoznawalny. Dopasowany idealnie do takiego komiksu jak ten, oddaje nie tylko tło opowieści i standardowe „piękne krajobrazy feudalnej Japonii” lub pomaga przy projektowaniu postaci, ale jest w stanie odzwierciedlić niuanse sytuacji, zachowań lub charakterów. Grafika współbrzmi z treścią, jest z nią zespolona, spojona. A do tego piękna sama w sobie. Jedyne zastrzeżenia, jakie mam w tej dziedzinie to kolorowe strony, które zostały dodane w trzecim tomie. Obawiam się, że słabej jakości kolorów nie można zrzucić na złe wydanie. Jeśli o nim mowa, to Mandragora naprawdę wykonała swoją pracę solidnie i z klasą, począwszy od dobrego papieru, a na obwolucie kończąc. Brawa.
Nowo wydany trzeci tom rozpoczyna faktyczną historię Miyamoto Musashiego, wcześniej znanego jako Shinmen Takezo. Zmiana imienia to wybieg, dzięki któremu mógł on zerwać więzi łączące go z dawnym życiem, które rychło mogłoby się zakończyć gwałtowną i bolesną śmiercią. Jest to również dla niego rozpoczęcie nowej drogi, odrzucenie przeszłości i poświęcenie się pragnieniu „zostania najlepszym”. Musashi, który pojawia się na stronach tego tomiku nie jest już tym samym impulsywnym, siedemnastoletnim ‘demonem’; przez trzy lata jakie dzielą go od opisanego we wcześniejszych rozdziałach spotkania z mnichem Takuanem dojrzał, nabrał pewności siebie i zdecydował o dalszym „kroczeniu ścieżką wojownika”. Aby się na niej doskonalić wybrał się na wędrówkę po szkołach miecza rozrzuconych po całej Japonii, z których adeptami chciał mierzyć swe siły. Właśnie wkracza do Kyoto, gdzie poszukuje szkoły rodu Yoshioka z zamiarem stanięcia do pojedynku z jej mistrzem, Seijuro. (I teraz bezczelnie kończymy streszczenie...) To zaś nie będzie łatwe...
Niestety trzeci tom kończy się tak, jak zwykli to robić wydawcy mang, czyli urywa się w punkcie kulminacyjnym. Po kilku ‘wielkich’ dialogach, i małej rozgrzewce przed walką, wreszcie w trakcie opowiadania dalszych losów Matahachiego, o którym po pierwszym tomie słuch tymczasowo zaginął... I przed rozwiązaniem problemów, w jakie wplątał się główny bohater. Cóż, bywa... W przypadku „Vagabonda” te wszystkie podstępne taktyki reklamowe działają na mnie ze zdwojoną siłą, więc... oczywiście, że już się nie mogę doczekać czwartego tomu!!!
Opublikowano:
Vagabond #03
Scenariusz: Takehiko Inoue
Rysunki: Takehiko Inoue
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2006
Seria: Vagabond
Druk: kolor, czarń i biel
Oprawa: miękka, obwoluta
Format: 11x18 cm
Stron: 240
Cena: 19,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
Rysunki: Takehiko Inoue
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2006
Seria: Vagabond
Druk: kolor, czarń i biel
Oprawa: miękka, obwoluta
Format: 11x18 cm
Stron: 240
Cena: 19,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Tagi
VagabondKomentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-