baner

Wywiad

Janusz Christa - wyznania spisane (fragment)

Krzysztof Janicz, Kamil Śmiałkowski
Urodziłem się w Wilnie

christa_basnieAutoportret Christy z komiksu "Czarny Rycerz", Wieczór Wybrzeża 21.12.1960


Urodziłem się w Wilnie, w lipcu 1934 roku i z niego w 1945 przyjechałem prosto do Sopotu. Ale świetnie pamiętam jak, jeszcze w Wilnie, matka posłała mnie do przedszkola. Miastem rządzili już wtedy bolszewicy, którzy dali Litwinom dużą swobodę. No i Litwini poczuli się wówczas panami. Przed wojną w samym Wilnie było ich coś trzy czy pięć procent. Byli tam jeszcze i prawosławni i Karaimowie i Turcy… a czort wie kto. Zlepek różnych narodowości, ale to całe towarzystwo żyło w olbrzymiej tolerancji. Nikt nikomu nie robił żadnej krzywdy. Ale to się skończyło i w przedszkolu Litwini, smyki zaczęli trochę podskakiwać. Ot, jak sam wracałem do domu, to nakopali mi do tyłka. No to już trzeba było potem kupą się trzymać. Tym bardziej, że policja trzymała z Litwinami.

To samo potem było kiedy miałem siedem lat i matka posłała mnie do litewskiej szkoły powszechnej. Jaka tam była nienawiść między Polakami i Litwinami! Polaków wkurzało to, że Litwini uzurpują sobie prawo do Wilna, które było zawsze polskie. Przecież cała kultura na tamtych obszarach była w zasadzie rodem z Polski. No i jak mnie Litwini wkurzyli… Matka zobaczyła mnie z pobitą gębą i wypisała ze szkoły - postanowiła sama uczyć mnie w domu. I uczyła. Dopiero kiedy przyjechaliśmy do Sopotu, poszedłem do czwartej klasy, zresztą zgodnie z wiekiem - miałem 11 lat.

Ale dzisiaj to wszystko już przeszłość. To dla mnie zupełnie obojętne. Chociaż… Jak pojechałem po latach do Wilna, to wciąż dało się odczuć. Wtedy szukałem wszędzie stalówek, takich piórek do rysowania komiksów i ktoś mi powiedział, że w ZSRR można dostać. Więc zacząłem tam szukać. I w Wilnie w sklepie jak baba dowiedziała się, że my Polacy, to w ogóle nie chciała rozmawiać. Dopiero przez znajomych prawosławnych wytłumaczyliśmy o co chodzi. Ale przynajmniej zaopatrzyłem się w te piórka tak porządnie, że mógłbym sobie z nich czołg złożyć.

Komiksowe początki

kik_jack2Kadr z komiksu "Jack O'Key", Wieczór Wybrzeża 26.07.1958


Była wtedy taka gazeta „Sztandar Młodych”. Nikt tego nie czytał, bo to szmatławiec był, ale musieliśmy go kupować. I były imieniny Bieruta, czy urodziny, cholera wie. Na pierwszej stronie wydrukowali olbrzymie zdjęcie. Dawaj, kulfona mu namalowałem, usta, brew, w ogóle gęba taka - ślicznie. A Tadzio, co siedział obok mnie, zrobił z niego Hitlera. To było łatwe: grzywkę mu domalował, wąsy, chociaż Bierut i tak miał wąsy. I nauczyciel zauważył, że Tadzio gryzmoli. Że Christa gryzmolił, to nic dziwnego, ale ten? „Chodź tu, Tadziu, co ty rysujesz?” A ten z całą naiwnością pokazał mu tę gazetę. Belfer – też durny - pokazał to klasie. Klasa ryknęła śmiechem. A ja myk-myk swoją gazetę schowałem. Jeszcze gorzej mogłoby być, ale mnie nie dorwał.

Za piętnaście minut było w szkole UB. Tadzia i mnie za tyłki do Gdyni, tam była Komenda Wojewódzka. I tam zaczęli rozpoznawać. UB-owcy byli przekonani, że to jest moja robota, bo w szkole im powiedzieli, że ja mam hopla na punkcie gryzmolenia. Ale Tadzio cały czas, zresztą uczciwie, mówił: „To ja rysowałem. Gdyby Christa rysował, zrobiłby to lepiej”. A oni na mnie - wiedzieli już, że mój brat Oldek służył u Łupaszki, potem się ujawniał, potem siedział. Na UB doskonale znali nazwisko Christa. Chcieli mnie na siłę wrobić. Tadzio się przyznał i dostał równo rok poprawczaka. A ja tylko w mordę dostałem.

kik_jack2

Ilustracja do opowiadania C.S. Forestera "Pierwsze spotkanie z fregatą Loire", miesięcznik Morze nr 12/1975


Przygoda (1957-1958)

Żeby się dostać do „Przygody” napisałem do nich list i podałem się za starego reemigranta ze Szwecji, który tam rysował komiksy. A ja miałem wtedy 23 lata. Najpierw wysłałem im plansze czarno-białe, ale jak zażyczyli sobie kolorów, była wielka draka. Wtedy się robiło każdy kolor osobno, na oddzielnych planszach. Ja nie miałem zielonego pojęcia o co w tym chodziło.

- No więc niech pan przyjedzie do nas, zapłacimy za bilet, za hotel.
Kurczę, jak zobaczą moją gębę, to się zorientują, że z tą reemigracją to wielka lipa. No, ale już zdążyli chyba dwa odcinki wydrukować i podobno, nie chwaląc się, spodobały się. Kiedy wszystko się wydało, to się tylko obśmiali i przyjęli za dobrą monetę:
- Ma pan talent, dobra jest. Niech pan ciągnie dalej.

Popełniłem tam parę rzeczy, ale podejrzewam, że „Przygoda” to był po prostu sabotaż. W tym czasie ukazywały się tu i ówdzie artykuły, audycje w radio na temat jaki to komiks jest niedobry. Jaka to zgniła ta zachodnia dekadencka kultura. Kto w ogóle komiks czyta ten zwariuje albo stanie się bandytą. Ale wśród ludzi, którzy pamiętali komiksy jeszcze sprzed wojny, była opinia zupełnie odmienna: „całkiem fajna rozrywka”.

A „Przygoda” wydawana była na papierze toaletowym w sposób wprost obrzydliwy - chyba tylko po to, żeby pokazać czytelnikom, że racja jest po stronie tych, którzy komiks gnoją jak tylko można. „Zobaczcie: chcecie komiks, to macie!” I tam gryzmoliły jakieś beztalencia kompletne, jakieś durnowate teksty. To była taka chała, taki bzdet, że znowu ludzie na wiele lat przekonali się, że komiks to jest zupełne dno, warte tylko powieszenia na haczyku w ubikacji. I „Przygoda” umarła po prostu śmiercią naturalną.

kik_trzezwosc

Rysunek z roku 1986, opublikowany w tygodniku Miliarder nr 22/94


Fragment książki "Janusz Christa: wyznania spisane" autorstwa Krzysztofa Janicza i Kamila Śmiałkowskiego. Autorom dziękujemy za udostępnienie fragmentu książki, zaś Krzysztofowi Janiczowi dodatkowo za udostępnienie ilustracji Janusza Christy.

Opublikowano:



Janusz Christa - wyznania spisane

Janusz Christa - wyznania spisane

Autor: Krzysztof Janicz, Kamil Śmiałkowski
Data wydania: Październik 2008
Stron: 64
Cena: 15
Wydawnictwo: Łódzki Dom Kultury
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Janusz Christa Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-