Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

Recenzja

Sandman #05: Kraina Snów

Jakub Koisz recenzuje Sandman #05: Kraina Snów
9/10
Sandman #05: Kraina Snów
9/10
We are such stuff as dreams are made on.
William Shakespeare

Trzeci zbiór opowieści o Sandmanie znam na pamięć. Precyzyjniej – Neil Gaiman wyrył w mojej pamięci większość dialogów, kadrów i kolorów z „Krainy Snów”, zniszczył kształtującą się dopiero psychikę nastolatka-humanisty, wprowadzając go jednocześnie w świat komiksów z tzw. wyższej półki. Kiedy przeczytałem pierwszy raz ten tom, a było to jakieś sześć lat temu, straciłem pewność co do fundamentalnych literackich faktów, bojąc się nieco o swoje zdrowie psychiczne. Odłożyłem komiks na półkę, ale bynajmniej nie zapomniałem. Byłem święcie przekonany, i może jestem do dzisiaj, że William Szekspir napisał niektóre swoje dzieła dzięki Śnieniu. Nie mogło być inaczej. Nie wierzyłem, że istnieje inne wytłumaczenie!

Drugie wydanie „Krainy Snów” daje szansę nowym czytelnikom na poznanie niektórych z najlepszych historii uniwersum Sandmana. Opowiadania są samodzielne fabularnie, dlatego cały album to raczej „must read” dla chcących poznać różnorodne oblicza tytułowego bohatera. Wszystko, co najlepsze w Nieskończonych oraz sennej rzeczywistości wg Gaimana, ma tutaj swoje potwierdzenie w postaci zarówno horroru, jak i mistycznej filozofii lub metaliterackiej refleksji. W końcu to w „Krainie Snów” znaleźć możemy genialny „Sen nocy letniej”, czyli wariację na temat powstania dramatu Szekspira oraz związków narracji ze światem magii. Gaiman ukazuje sławnego dramatopisarza jako demiurga związanego paktem z samym Śnieniem. Ten swoisty hołd złożony Mistrzowi jest segmentem niezwykle erudycyjnym, idealnie pasującym do postmodernistycznej konwencji serii. Podobnie jest z komiksem „Kaliope”, który odsyła do mitologii greckiej oraz odwiecznych pytań pisarzy – „Skąd natchnienie?”. Dlatego więc album może być rozpatrywany jako najbardziej osobisty w dorobku Neila Gaimana. Momentami ma się wrażenie, że próbował on okiełznać jakoś wymyśloną przez siebie postać, wytłumaczyć geniusz Sandmana, a mógł to zrobić tylko i wyłącznie dzięki odwołaniom do procesu twórczego. Autor nie popada jednak w „autotematyczną pompę”, bo w „Fasadzie” zarysował inny aspekt egzystencji Nieskończonych, o wymiarze popkulturowym, czyli silny związek z DC Universe. Ukazując samotną, nieszczęśliwą eks-bohaterkę Element Girl, która pragnie jednego – śmierci, zadano pytanie o przyszłość zapomnianych fikcyjnych postaci. Superbohaterka w końcu spotyka „tę” Śmierć. Tę sprawiedliwą dziewczynę ubraną w stylu gotyckim, noszącą na szyi krzyż Ankh. Siostrę samego Morfeusza.

Rysownicy współpracowali już z Gaimanem, więc nie ma mowy o przypadkowości w ich doborze. Lekka, całkiem spokojna kreska Charlesa Vessa jest dopełnieniem prostej, acz świetnie skonstruowanej fabuły opisującej średniowiecze. Kelley Jones i Malcolm Jones III proponują czytelnikom miejski brud oraz posępny mrok, natomiast Colleen Doran, pracująca m.in. przy „Wonder Woman” i „ The Amazing Spider-Man”, zrozumiała świetnie, że Gaiman chciał oddać zmierzch herosów ze Srebrnej Ery. Udało się, bo rysunki zmęczonej twarzy Uranii Blackwell wywołują nostalgię, a nawet smutek. Wszystko to okraszone schizofrenicznymi okładkami Dave’a McKeana, o którym nie trzeba przedstawiać, szczególnie miłośnikom amerykańskiego komiksu.

Kilka słów o wydaniu: twarda oprawa, sympatyczne zdjęcie Gaimana na tylnej okładce, dodatki w postaci komentarzy oraz wstępu – wszystko cacy, tak jak i cacy jest jakość papieru, jednak cena może wydać się niektórym wygórowana. Napisałem „niektórym”, gdyż zbędne wydaje się narzekanie na nią, a fani serii, którzy jakimś sposobem nie mają jeszcze w kolekcji tego tomu, na pewno nie będą się zastanawiali, co zrobić z „sześcioma dyszkami”. Nie jest to wcale dużo za dobrą (sic!) literaturę.

„Kraina Snów” to dzieło inteligentne, pełne intertekstualnej zabawy z czytelnikiem, a jednocześnie umiejętnie stylizowane na… wszystko. Tak, bo Gaiman przenosi nas w różne dziwne miejsca, przekracza rejony tematyczne zarezerwowane wcześniej dla awangardowej sztuki, wodzi za nos, pyta, odpowiada, niszczy naszą młodość, odciska piętno na humanistycznej duszy. Czy Szekspir posiadł Kaliope i znał Morfeusza? Ach, wiele pytań… Witajcie w tej krainie!


Opublikowano:



Sandman #05: Kraina Snów

Sandman #05: Kraina Snów

Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Kelley Jones, Malcolm Jones III, Charles Vess, Colleen Doran
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2003
Seria: Sandman
Tytuł oryginału: The Sandman: Dream Country (The Sandman 17-20)
Rok wydania oryginału: 1990-91, 1995
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor
Oprawa: kartonowa
Format: 17 x 26 cm
Stron: 108
Cena: 24,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Sandman #05: Kraina Snów Sandman #05: Kraina Snów Sandman #05: Kraina Snów

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-