Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

Recenzja

Baśnie #08: Wilki

Przemysław Zawrotny, Tadeusz Fułek recenzuje Baśnie #08: Wilki
„Baśnie” zjeżdżają z górki, każdy kolejny tom tej serii jest gorszy od poprzedniego i nie bardzo można się spodziewać poprawy. Pierwsze trzy części trzymały bardzo przyzwoity poziom, dawały nawet nadzieję, że seria Billa Willinghama stanie się godnym następcą „Kaznodziei” czy niedokończonych u nas „100 Naboi”, „Hellblazera” i „Transmetropolitan”. A tu przykra niespodzianka.

Wcześniej myślałem, że będzie inaczej, ale dziś serię Willinghama traktuję jako przykład komiksowej pulpy, a nie opowieść, która wykorzystuje i cytuje inne opowieści (w tym przypadku znane baśnie i legendy) do powiedzenia czegoś ciekawego i niebanalnego o rzeczywistości. Wygląda na to, że podstawowym (jedynym?) celem autora jest zabawa konwencjami, za którą nic więcej nie stoi. To jeszcze nie zarzut. Można przyjąć taką strategię tworzenia serii i liczyć, że komiks będzie atrakcyjny jako historia rozrywkowa, można ją pewnie z powodzeniem ciągnąć przez długie lata. Do tego jednak potrzebny jest spory potencjał fabularny. W przypadku „Baśni” na początku wydawał się on niewyczerpany. W końcu legendy, podania, opowieści niesamowite czy właśnie baśnie pełne są postaci, które aż proszą się, by Willingham wrzucił je do swojego tygla i uczynił z nich nowojorskich baśniogrodzian. I autor to robi.

Co z tego, że Willingham w miarę zręcznie łączy setki różnych światów w jedno z grubsza spójne uniwersum, skoro wachlarz pomysłów fabularnych i schematów konstrukcyjnych opowieści nie jest wcale tak szeroki? Tajne misje, tajne rokowania, tajne knowania Adwersarza przeciwko baśniogrodzianom i vice versa... Zmieniają się główni aktorzy, którzy i tak niezbyt się od siebie różnią. Kolejne opowieści są coraz bardziej miałkie, fabuły wtórne, intrygi bliźniaczo podobne i przewidywalne. Jak dla mnie wszystkie kreacje postaci kobiecych niemal zlewają się w jedną i nie potrafię odróżnić Śnieżki od Czerwonego Kapturka, Kopciuszka czy nawet Róży. Męscy bohaterowie są tylko trochę lepsi – właściwie jedyną wyróżniającą się postacią jest Bigby, który w początkowych tomach zdecydowanie wybijał się na plan pierwszy, potem zniknął (ze szkodą dla opowieści). W tomie „Wilki” wrócił, ale w takiej formie (ojca rodziny i szczęśliwego nowożeńca), że chyba zatracił pazur. Obym się pomylił.

Tak źle jak w ósmej części serii jeszcze nie było. Po przeczytaniu „Wilków” jestem na dobre przekonany, że „Baśnie” dopadła stagnacja. Willingham od jakiegoś czasu gra na zwłokę, a opowieść toczy się sama siłą początkowego rozpędu i wytraca prędkość. Jeszcze gorzej wygląda kwestia szaty graficznej. Główny rysownik Mark Buckingham oraz jego inkerzy, podobnie jak scenarzysta, najwyraźniej przestali się starać (Shawn McManus, tworzący pojedyncze, krótkie historie w ramach serii, jest ciut lepszy). Ilustracje wyglądają jakby robili je na kolanie, co tylko w małym stopniu można usprawiedliwić amerykańskim cyklem wydawniczym – nad wcześniejszymi zeszytami pracowali rzetelniej. Ilustracje w „Baśniach” kojarzą mi się z tym, co prezentował niegdyś TM-Semic w ramach takich serii jak „G.I.Joe” i „Power Rangers”, gdzie rysowali uznani twórcy (Ditko, McFarlane, Robertson), ale byli tam tylko cieniami samych siebie. Amerykański wydawca coraz rzadziej korzysta z usług Lana Mediny, który na początku był najlepszym rysownikiem serii. Okładki Jamesa Jeana, wcześniej będące objawieniem i ozdobą każdego tomu zbiorczego i pojedynczych zeszytów, również straciły swój blask.

Klapa. Źle się dzieje z „Baśniami”. „Arabskie noce (i dnie)” były jeszcze znośne. W „Wilkach” dotarliśmy już do 50. numeru serii, który zamiast przynieść jakieś ożywienie obnaża tylko brak pomysłów scenarzysty. Irytuje mnie czytanie, ile Eisnerów zebrała seria „Baśnie” do tej pory (w najnowszym tomie z okładki można wyczytać, że siedem). To tylko świadczy o randze tej nagrody.

[Przemysław Zawrotny]


Krainę „Baśni” zdaje się powoli dosięgać kryzys. Nie finansowy co prawda, ale równie poważny. Kryzys, w który wpędza się sam autor i pomysłodawca serii - Bill Willingham. Buńczucznie zapowiedział kiedyś, że ani myśli kończyć tę historię, ani, tym bardziej, oddawać ją komuś. Za morzem stuknął jej jubileuszowy setny numer, a my dostajemy ósmego już z kolei trade'a (od 48 odcinka do 51) zatytułowanego „Wilki”. Warto więc spytać – dokąd ta seria zmierza i jaka rysuje się przed nią przyszłość.

Pomysł wzięcia bajkowych postaci i obsadzenia ich w „doczesnym” świecie sprawdził się wyśmienicie, co zaowocowało przyznaniem „Baśniom” wielu Nagród Eisnera na przestrzeni 9 lat ukazywania się cyklu. Teraz jednak coraz wyrazistszy staje się fakt, że nie do końca jest to pomysł, który można ciągnąć w nieskończoność. Wydaje się, że lepsze dla Willinghama i jego serii, byłoby zakończenie jej z hukiem i odstawienie na półkę. „Baśnie” to nie tytuł pokroju Superman i Batmana, który by można męczyć latami. Zbyt jest rozbudowany i wielowątkowy, przez co prawie że niemożliwy do radykalnego przebudowania. Jeśli nie można go radykalnie przebudować, to skazani jesteśmy na tę samą historię pisaną wielokrotnie na różne sposoby.

„Wilki” są najlepszym przykładem takiej ślepej uliczki. Skończyło się dopiero co wielkie starcie Baśniowców z Adwersarzem i scenarzysta próbuje historię przeciągnąć jeszcze trochę, przygotowując kolejne duże wydarzenie. Wszystko, co dzieje się w tym tomie, streścić by można w paru zdaniach (których oszczędzę jednak, żeby nie psuć nikomu zabawy). Co gorsza – byłyby to dość nudne zdania. Żadnych zwrotów akcji nie należy oczekiwać, ot zbiór wydarzeń pobocznych, które czytelnika ani ziębią, ani grzeją. Śledząc mało wciągającą fabułę, zastanawiałem się tylko, czemu oni ciągle rysują Bigby'ego z zamkniętymi ustami. Jedyny wniosek do jakiego doszedłem to taki, że gdyby narysowali go z rozwartą paszczęką i otwartymi oczami, to za bardzo by przypominał Wolverine'a. Tyle wyniosłem z lektury tego tomu.

Cała intryga, która może zawiązać się w przyszłych odcinkach (a zawiąże się z pewnością), coraz mniej czytelnika obchodzi. Takie jest prawo otwartych serii – wiedząc, że coś musi dziać się dalej, oraz że, ze względów poczytności scenarzysta nie zrezygnuje z najpopularniejszych bohaterów, mniej skłonni jesteśmy do emocjonowania się ich losami. To już nie kwestia życia i śmierci i rozstrzyganie losów całego świata, ale bardziej banalna gra w (fabularne) bierki.

Każdy rozsądny wydawca by pomyślał: „Willingham wyczerpał temat, dajmy mu jeszcze ostatnią szansę, niech spróbuje jakąś dużą historię, potem najwyżej przerzucimy go na inny tytuł, a „Baśnie” damy komuś innemu”. Tego jednak zrobić nie można, bo „Baśnie” to tytuł Willinghama, więc jesteśmy zmuszeni go słuchać i patrzeć, jak dorzuca coraz to nowe postaci z różnych bajkowych światów i odkrywa nowe krainy, czym stara się zasłonić miernotę i wtórność historii.

Żeby chociaż rysunki ratowały sytuację, ale jedyne, co można o nich powiedzieć, to to, że są. Pinokio jak zwykle zabawnie narysowany, Bigby, jak już mówiłem, wygląda jak Wolverine, Mowgli przypomia Ridge'a Forrestera po ondulacji. Fajna jest jedynie Frau Totenkinder w wykonaniu Shawna McManusa, ale pojawia się tylko w dwóch kadrach. Niestety zdarza się też rysownikom spaść poniżej poziomu „poprawny styl” i rysują krzywe pokraki. Okładki Jamesa Jeana jak zwykle bezbłędne i nie można się do nich przyczepić. Szkoda, że z numerem 81 skończył swoją współpracę z „Baśniami”.

Aby utrzymać czytelnika przy tak rozbudowanej serii, jaką są „Baśnie”, potrzeba nie lada talentu do opowiadania historii. Bill Willingham jest niezłym scenarzystą, ale talentu wystarczającego, aby je udźwignąć, chyba nie posiada. Poczekajmy jednak i zobaczmy, co szykuje na później. Może nas jeszcze zaskoczy.

[Tadeusz Fułek]


Opublikowano:



Baśnie #08: Wilki

Baśnie #08: Wilki

Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: Mark Buckingham, Shawn McManus
Tusz: Steve Leialoha, Andrew Pepoy, Shawn McManus
Kolor: Lee Loughridge, Daniel Vozzo
Okładka: James Jean
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2011
Seria: Baśnie
Tytuł oryginału: Fables: Wolves
Wydawca oryginału: Vertigo
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka, kartonowa
Format: 170 x 260 mm
Stron: 128
Cena: 49,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
6 /10
Zagłosuj!

Galerie

Baśnie #08: Wilki Baśnie #08: Wilki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-