baner

Wywiad

Sławomir Zajączkowski: Czeka nas boom na komiks historyczny

Łukasz Chmielewski
Rozmowa ze Sławomirem Zajączkowskim, scenarzystą komiksów historycznych: „Łupaszka. 1939”, „Wyzwolenie? 1945”, „Korfanty” i serii „Wilcze tropy”.

Aleja Komiksu: W 2005 roku ukazały się w Polsce zaledwie 4 komiksy historyczne, cztery lata później ich liczba wzrosła do 18, a w 2010 roku wydano ich już 23, co stanowiło blisko 1/5 ogółu wydanych polskich komiksów w kraju. Już można mówić o boomie na komiks historyczny czy to zjawisko dopiero się rozkręca?

Sławomir Zajączkowski: Gdybym był politykiem, to bym powiedział, że liczby, które podałeś są „bezwzględne” i pokazują „trend rozwojowy” (śmiech). Ale tak naprawdę, to myślę, że prawdziwy „boom” na komiks historyczny jest jeszcze przed nami. Ale kilka ciekawych zjawisk już teraz można zaobserwować.
Pojawiła się, np. nowa inicjatywa, jaką jest Festiwal Komiksu Historycznego. Na autorskich spotkaniach czy w prywatnych rozmowach ze mną i Krzysztofem wiele osób przerzuca się tematami, które byłyby w ich mniemaniu wymarzone na komiks historyczny. To dowodzi, jak bardzo ludzie interesują się historią, jak wiele od niej oczekują. Niektóre z pomysłów są naprawdę kapitalne. Większość zanotowałem (śmiech).

Sporo osób pytało mnie przez ostatni rok, dlaczego nie zrobimy komiksu o wojnie z bolszewikami w 1920 r. – i w ogóle - dlaczego nie ma przygodowego komiksu na ten temat? Przyznam, że i dla mnie to jeden z barwniejszych okresów polskiej historii. Dlatego zdradzę, że przymierzamy się teraz z Krzysztofem Wyrzykowskim do zrobienia autorskiego komiksu osadzonego w klimatach 1919-1920 roku. Akcja rozpocznie się na kresach...


szajaczkowski

Sławomir Zajączkowski



Często czytelnicy domagają się komiksów historycznych, ale robionych spontanicznie – nie jak dotąd przy okazji jakieś „rocznicy” czy pod zamówienie. To trochę mrzonki. Dlatego trzeba oddać instytucjom i samorządom co „cesarskie” - ich wpływ na popularyzację komiksu historycznego i w ogóle historii jest ogromny.

Uważam, że z prawdziwym boomem komiksu historycznego będziemy mieli do czynienia dopiero wtedy, gdy zaczną się pojawiać komiksy autorskie i gdy rynek je przyjmie, niezależnie od zaangażowania się w temat komiksów historycznych instytucji czy samorządów. Przecież w Polsce nikt dotąd nie próbował jeszcze robić takich „klasycznych” historycznych komiksów jakimi we Francji były np. „Wieże Bois Maury”, „Ramiro” czy „Bruce J.Hawker”.

Ciekawe, czy i kiedy takie komiksy z polskiej historii się pojawią. Tyle, że muszą je zrobić polscy twórcy. No bo przecież nie Francuzi, wydani na licencji przez Egmont. Może coś tu drgnie – czytałem notkę, że Marzena Sowa i Krzysztof Gawronkiewicz pracują nad albumem komiksowy o Powstaniu Warszawskim. To wybitni twórcy – jestem przekonany, że stworzą wartościową rzecz.
Ja bym też chętnie widział komiks o ludobójstwie na Wołyniu (scenariusz mam od pewnego czasu napisany) – bo wg mnie na ten temat nie powstanie przecież przez najbliższy czas żaden film. A dla rodzimego komiksu ten temat może być ogromną szansą. Inaczej, przez kolejne lata, ciągle będziemy w Polsce powtarzać, że „komiks” potrafi mówić o poważnych rzeczach, takich jak holokaust – ludobójstwo, wyłącznie powołując się na przykład „Mausa” Arta Spigelmana.


Korfanty_twarz

Kadr z komiksu „Korfanty” (wyd. Ars Cameralis 2010 r.) tytułowy bohater



Komiksy historyczne wydają przede wszystkim różne urzędy i wydawcy okazjonalni. Dlaczego to oni akurat sięgają po taki rodzaj komiksu, a nie największe wydawnictwa komiksowe na rynku?

Urzędy, stowarzyszenia i inne instytucje kultury mają pewną misję do spełnienia. Pracują w nich także ludzie, którym zależy na szerzeniu kultury czy edukacji lub jeśli mówimy o miastach – o jego promocji. Stąd często w działach marketingowych takich placówek pojawia się pomysł na komiks.
Faktycznie po komiks historyczny ostatnio sięga się często. Utarło się, że najprościej jest zrobić jakąś historyjkę z przeszłości miasta – powstające wtedy komiksy często są zrobione „byle jak”, źle narysowane, z marnym scenariuszem.

Bije to niestety w cały komiks historyczny jako gatunek. Ja nie chcę, aby komiksy historyczne były synonimem złej komiksowej roboty, a niestety pierwsze skojarzenia z komiksami historycznymi dla wielu czytelników nie są dobre. Większość z tych komiksów nie powinna się ukazać.
Więc mimo pochwał, jakie się należą organizatorom tych przedsięwzięć – urzędom i instytucjom, jest też w całej sprawie „łyżka dziegciu” - należałoby w przyszłości lepiej dobierać twórców. I lepiej im płacić. I nie wydawać niczego „na siłę”.

„Berlin”, „Berlin: Miasto kamieni”, „Pierwsza wiosna”, komiksy wojenne Astry, „Opowieści wojenne”, „Bosonogi gen” – podobne tytuły można jeszcze długo wymieniać. Ich wspólnym mianownikiem jest właśnie silne osadzenie w historii, to wręcz historyczne komiksy. Polacy aż tak lubią historię?

Może przy okazji spisu powszechnego warto ich o to spytać? (śmiech). A poważnie to nie wolno zapomnieć, że historia to również kostium, ciekawe lokacje, przygody i wydarzenia inne od tych codziennych, jakie mogą nas spotkać współcześnie. To często też bohaterowie, którzy walczą o ważne sprawy, jest w ich życiu jakiś sens, jakaś temperatura działań i uczuć; jakieś spełnienie. Taki styl życia może dziś współczesnym czytelnikom imponować, może odprężać i wreszcie - dawać ich życiu namiastkę konkretu.


rys_2_smierc_jagny

„Wyzwolenie?1945” epizod „Kuryłówka”. Kadry ze sceną śmierci „Jagny”. (wyd. IPN 2011)



Co jest pociągającego w komiksie historycznym dla twórcy? Historia jest przecież znana. To bardziej tworzenie czy raczej odtwarzanie?

Każda twórczość jest tworzeniem. Praca historyka też. Dla mnie pociągająca jest pewna perspektywa czasu. Otóż, po latach wszystko widać wyraźniej. Widać, np. kto jest szują, a kto bohaterem, czy małżeństwo jest udane czy nie. Widać tragizm podejmowanych wyborów, widać zaprzaństwo. Zostają ważne rzeczy, samo jądro problemu.

Gdyby np. robić 20 lat temu komiks o Wałęsie, to byłby to komiks o bohaterze, ale dziś ta historia musiałaby być opowiedziana w bardziej skomplikowany sposób.
Albo np. gdyby 30 lat temu robić komiks o gen. Jaruzelskim i „żołnierzach wyklętych”, to generał byłby bohaterem walk z bandami reakcyjnymi, a przecież dziś należałoby oceniać go jednoznacznie źle – jako czarny charakter walczący z polskimi patriotami.

A więc perspektywa czasu jest w komiksach historycznych naprawdę ważna.


rys_3_orlik

„Wyzwolenie?1945” epizod „Las Stocki”. Kadry z przybyciem Strobowiaków do oddziału „Orlika”



Nie zgadzam się też do końca z tym, że historia jest znana. Czasem, by móc otwarcie mówić o pewnych sprawach, potrzeba lat. Jeśli chodzi o „żołnierzy wyklętych” to ich historie z politycznych względów były ukrywane lub wyszydzane przez okupantów. Nazywano ich „bandytami z lasu”.
Komiksy o „Łupaszce” Szendzielarzu, „Ojcu Janie”, „Orliku” czy „Żelaznym” mogą powstawać dopiero od kilku lat. Także dlatego, że historycy potrzebowali wielu lat, by dojść do źródeł, świadków i by po prostu spisać te historie.

I jeszcze uwaga ogólna: historycy mają swoją muzę – Klio, a więc należą do wielkiej rodziny Sztuki. Wystarczy przypomnieć sobie słynny obraz Jana Vermeera pt. „Alegoria malarstwa, W pracowni artysty albo Sztuka Malarska”. Już sam tytuł obrazu to dla mnie nic innego, jak hołd złożony Historii przez sztuki plastyczne! Pamiętajmy, że jeszcze w połowie XVII wieku było rzeczą oczywistą, iż prawdziwym celem malarstwa jest tworzenie ilustracji do historii!


Vermeer

obraz „Alegoria malarstwa” Jana Vermeera



Jeśli chodzi o podobieństwa między historykami a twórcami (artystami), warto przytoczyć pogląd Johana Huizinga, autora słynnej „Jesieni Średniowiecza”, który powiedział, że „Na długo, zanim historyk zaczyna snuć swe przypuszczenia – i zanim poeta ujmie swe natchnienie w formie stopy rytmicznej i rymu, działa już wyobraźnia, która ich łączy. Wyobraźnia ta związana jest nie z taką czy inna formą prezentacji, lecz sposobem reagowania i towarzyszącą mu emocją”. Jan Białostocki, krytyk sztuki, omawiając w eseju „O elementach twórczych w pracy humanisty” postawę Johana Huizinga, dodaje jeszcze, że Huizinga domagał się, by wyobraźnia historyka kreowała wizualny aspekt przeszłości, gdyż historia, aby pełniła swoją misję, winna przekraczać granicę pojęciowego poznania – innymi słowy powinna wywoływać dynamiczne obrazy.
Pewnie obu panom podobałyby się historyczne komiksy...

Co jest najtrudniejsze podczas realizacji komiksu historycznego?

My, robiąc komiks historyczny, pracujemy na tekstach historyków, na naukowych opracowaniach. Rodzi się tu więc pytanie teoretyczne ważne dla historyków: „Czy możliwe jest dokonanie przekładu pisanego tekstu historycznego na język komiksu, bez znaczącej utraty treści?”

Po pierwsze kluczową kwestią jest przekład na język komiksu – a dokładniej – przekonanie historyków, że to możliwe. Tylko, że wielu historyków z wielką rezerwą przyjmuje sztuki plastyczne - a już komiks w szczególności.
Drugą kwestią jest obiektywność. Historycy tworzą wielkie, kilkusetstronicowe opracowania, w których jest wiele wydarzeń, faktów, dat, nazwisk. Pojawiają się więc zarzuty, że komiks rozczarowuje znikomością faktów, długością itd. – słowem – coś tak krótkiego nie może spełniać kryterium obiektywności.

Uważam, że zdobyta z naszych komiksów wiedza historyczna jest najwyższej próby. W IPN-nie, pracujemy nad tym w cztery osoby – Ja, rysownik Krzysztof Wyrzykowski, oraz historycy Kazimierz Krajewski i Tomasz Łabuszewski. Założyliśmy sobie, aby nasze komiksy spełniały kryteria nie tylko artystyczne, ale i naukowe.

Po trzecie, trzeba sobie zadać pytanie o cel fabularny. Otóż my, jako autorzy, musimy nadać historii pewną fabułę, wpisać ją w struktury narracyjne, wymyśleć punkty zwrotne i kulminacyjne. Słowem – zrealizować cel fabularny. Jest on dla nas kluczowy. A już samo twierdzenie, że cel fabularny jest ważniejszy od faktu historycznego, jest nie do przyjęcia dla historyków. Ja w takich momentach jestem bliski rzucenia tej roboty.


rys_5_wilcze_tropy

kadry z komiksu „Wilcze tropy. Zygmunt”. „Krystyna” przystępuje do oddziału „Zygmunta”



Kolejna, czwarta już trudność to sprawy czysto artystyczne, którymi są pomysł i temat, czyli znalezienie i wyartykułowanie tematu komiksu. Powiem szczerze, że czasami temat ten widać wyraźnie dopiero na końcu, po rysunkach Krzysztofa, po tym jak rozłożone zostały akcenty – słowem, dopiero gdy komiks jest zakończony. Widać, czy się nam udało czy nie.

Bo to jest tak, że każdy scenariusz ma pomysł i temat. Pomysłem jest to, co widać (to co jest zrealizowane na życzenie zamawiającego) a tematem to, o czym naprawdę dana historia jest. Ja tu nie wymyślam niczego wielkiego, taki podział panuje też w filmach.

Przykładowo w komiksie „Wilcze tropy. Zygmunt” wygląda to tak:
Pomysł: pokazać bohaterską walkę żołnierzy „Zygmunta” z sowieckim okupantem. Temat: wstępująca do oddziału „Zygmunta” dziewczyna w otoczeniu mężczyzn – żołnierzy-wojowników, będzie musiała udowodnić swoją przydatność i odwagę, za co w finale spotka ją nagroda – miłość – bo to tu pozna przyszłego ukochanego. W skrócie: odwaga prowadzi do nagrody.

Trudność polega na tym, że realizacja pomysłu to żaden problem dla osób znających historię i mających pomoc historyków. Zresztą pomysł często jest zapisany w samej umowie – wiadomo, o czym to ma być, a więc jak się podejmujesz tej pracy i jeśli jesteś zawodowcem, to wiesz, jaki ma być rezultat. Prawdziwym wyzwaniem jest temat – bo powinien być uniwersalny. I tak historia dziewczyny wstępującej do oddziału, w takim tematycznym ujęciu i z takim „problemami” i „przesłaniem” jak w „Wilczych Tropach” mogłaby się wydarzyć nawet wśród … walczących ze sobą w XV wieku indiańskich plemion albo wśród Beduinów.

Na ile można zachować wierność historii, faktom w komiksie? Na ile można zaś ją nagiąć dla celów fabularnych?

Troszkę musimy naginać. Gdybyśmy byli we wszystkim tak ortodoksyjni, często nie dałoby się pchnąć scenariusza dalej. Albo byłby nieciekawy. Czasem dodajemy wymyślone sceny z powodów estetycznych. W albumie „Wyzwolenie?1945” mamy, np. sceny z dziećmi, które są wymyślone w 100% - bo wydały nam się bardzo ciekawe.


rys_6_Grajewo_-_scena_z_dzieckiem

„Wyzwolenie?1945” epizod „Grajewo”. Wymyślone kadry z dzieckiem



Wszystkie też niemal dialogi w komiksach muszą być w dużym stopniu wymyślone - przecież nikt wtedy w kieszeni dyktafonu nie trzymał.

Wierność faktom jest ważna, ale nie zapominajmy, że komiks to dzieło sztuki rządzące się strukturami narracyjnymi (jak powieść czy film) – a więc ważniejsze od wierności faktom są: akcja, rozwój wydarzeń, wątki miłosne, kulminacje zdarzeń, konfrontacje charakterów itd.

Dlatego w praktyce, mimo że zakładamy maksymalną wierność komiksu faktom (czego do tej pory wymagali zamawiający), sprawy artystyczne i fabularne są ważniejsze. Ja bym zasadniczą część mojej pracy nazwał szukaniem. Szuka się ciekawych fragmentów życia, przełomowych wydarzeń, po to by je umieścić w ramach stworzonej struktury narracyjnej (scenariusza). Zatem w historycznych scenariuszach komiksowych odtwarzamy fragment historii, ale w ramach pewnego twórczego zamysłu.

Tu trzeba jeszcze podkreślić ogromną rolę w kreacji komiksów Krzysztofa Wyrzykowskiego – to wspaniały rysownik, z bardzo elegancką, rzadko dziś spotykaną, realistyczną kreską, z którym można zrealizować chyba każdy – jaki tylko możesz sobie wyobrazić, komiksowy temat. To, że nasze komiksy są tak dobrze odbierane przez czytelników, to jego wielka jego zasługa.

Historia kojarzy się z nudnym wkuwaniem dat. Czym komiks historyczny może rywalizować z czystą kreacją artystyczną?

Może to kwestia sposobu niewłaściwego uczenia historii i wkuwania tych nieszczęsnych dat? Gdyby spojrzeć na historię, jak na dynamiczną opowieść o losach pojedynczych ludzi czy całych państw, ich problemów, emocji, miłości, przypadku itd., to od razu to wygląda ciekawiej. A co do dat – to sam nauczyłem się ich dopiero na końcu – zupełnie niedawno. (śmiech)


rys_7_Woyniak_i_sowieci

„Wyzwolenie?1945” epizod „Kuryłowka”.(wyd. IPN 2010) Na kadrach powyżej sowieci pokazują „nową twarz”, aresztując żołnierzy z oddziału „Wołyniaka”, którzy zebrali się, by iść na odsiecz walczącej w Powstaniu Warszawie



Trudno mi wyrokować, czy komiks historyczny może konkurować z czystą kreacją artystyczną. Nie wydaje mi się, by miał takie potrzeby czy cele. Ludzie czytają różne rzeczy. Dziś czytasz komiks historyczny, jutro czystą kreację artystyczną. I każda z tych rzeczy jest dobra w swojej kategorii. Justyna Kowalczyk nie konkuruje z Adamem Małyszem w tej samej konkurencji, mimo że oboje są narciarzami.

Od końca marca w dodatku do dziennika „Rzeczpospolita” zatytułowanym "Żołnierze Wyklęci 1943-1963" będzie ukazywać się twój komiks w odcinkach „Żelazny”.

„Żelazny” to komiks napisany z myślą o druku w odcinkach – specjalnie na zamówienie „Rzeczypospolitej”. Takie komiksy drukowane w częściach trzeba pisać trochę inaczej. Każdy z odcinków poprzedzi streszczenie poprzednich odcinków.
Bohaterem historii jest Zdzisław Badocha ps. „Żelazny” - to był jeden z najwybitniejszych żołnierzy Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. W czasie gdy rozgrywa się akcja komiksu, miał zaledwie 23 lata.

rys_8_upaszka

kadr z komiksu „Żelazny” drukowanego przez dziennik „Rzeczypospolita”. Na kadrze powyżej major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka



Miłośnicy komiksów wiedzą, że w oddziałach „Łupaszki” Szendzielarza byli też dwaj starsi bracia Janusza Christy – Zdzisław i Olgierd. Mimo, że nie będzie ich wymienionych z nazwiska, w niektórych kadrach „Żelaznego” są.

Swoją drogą, to ciekawe, jak wiele różnych komiksowych ciekawostek i skojarzeń wypływa w trakcie realizacji komiksów historycznych. Gdy robiliśmy komiks o Wojciechu Korfantym, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że w okresie międzywojennym był on potentatem prasowym – w jego koncernie prasowym ukazywało się wiele komiksów z „Przygodami bezrobotnego Froncka” na czele. Wiele więc, my komiksiarze, Korfantemu zawdzięczamy.

Z kolei Jerzy Dąmbrowski (bohater komiksu „Łupaszka.1939”) zaczynał swoją ułańską karierę u atamana Leonina Punina na Łotwie. Zresztą nie tylko on - także – Stanisław Bułak-Bałachowicz, Józef Bałachowicz i baron Ungern-Szternberg. Tym, którzy interesują się historią, nie muszę tych nazwisk rekomendować. Panowie się dobrze znali i konkurowali ze sobą liczbą orderów za odwagę i zwycięskich szarż.

Czytając słynny komiks Hugo Pratta „Corto Maltese na Syberii”, którego głównym bohaterem jest baron Ungern-Sztenberg, można sobie wyobrazić, co by było, gdyby wojenna zawierucha do dalekiej Mongolii rzuciła zamiast niego, któregoś z braci Bałachowiczów lub Dąmbrowskiego „Łupaszkę”. Albo całą czwórkę?

A wracając do „Wilczych tropów” – będzie to seria kolorowych komiksów poświęconych „żołnierzom wyklętym”. Drugi numer ma być o „Orliku” Marianie Bernaciaku, który już występował w jednym z epizodów „Wyzwolenia?1945”. Mamy nadzieję, że seria zostanie ciepło przyjęta przez czytelników.


Rozmawiał Łukasz Chmielewski

Wywiad przeprowadzono w dniach 15-30 kwietnia 2011 r.
Wybór ilustracji: Sławomir Zajączkowski, opisy ilustracji: Sławomir Zajączkowski.
Zdjęcie Sławomira Zajączkowskiego pochodzi z jego archiwum.
Zdjęcie obrazu Vermeera za Wikipedią.




Opublikowano:



Tagi

Komiks historyczny Polski Komiks Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-