baner

Recenzja

Smash! #01

Paweł Panic recenzuje Smash! #01
Studio JG coraz śmielej poczyna sobie na krajowym rynku komiksowym. Z niewielkiego wydawcy, który specjalizował się w wydawaniu magazynu „Otaku” oraz dzieł rodzimych twórców inspirujących się mangą, rozszerzyło swoją ofertę o tytuły z Dalekiego Wschodu i założyło specjalistyczny sklep. W tej chwili związany z wydawnictwem sklep Yatta.pl ma już trzy filie stacjonarne, w których można nabyć nie tylko komiksy i gadżety dla miłośników japońskiego komiksu i animacji, lecz również towary dla wszystkich geeków (czyli figurki, komiksy, książki, planszówki etc.). Nowe sklepy, poszerzenie asortymentu, a także ugruntowanie pozycji wydawnictwa na mangowym poletku z pewnością przyczyniły się do rozpoczęcia wydawania magazynu skierowanego do szerszego grona miłośników kultury popularnej.

„Smash!”, bo o tym tytule mowa, zadebiutował na tegorocznej Komiksowej Warszawie. Na wstępie mała uwaga: nie sugerujcie się zbyt mocno informacją z okładki, iż jest to „bezpłatny magazyn o komiksie i popkulturze”. Owszem, pismo jest darmowe i traktuje o komiksie oraz kulturze popularnej. Niekomiksowe przejawy tej ostatniej są w nim jednak reprezentowane tylko przez kilka informacji w rubryce z newsami oraz tekst poświęcony grze planszowej pt. „Small World”. Fakt ten sprawia, że mamy tak naprawdę do czynienia z pełnoprawnym magazynem komiksowym. I to magazynem, który skupia się głównie na publicystyce, przez co wypełnia sporą rynkową lukę. „Smash!” właściwie nie ma w tej chwili konkurencji, bo zarówno „Biceps”, jak i „Zeszyty Komiksowe” skierowane są do dosyć wąskiego grona czytelników, natomiast omawiany tytuł to lektura dla masowego odbiorcy (zdaję sobie sprawę, że w przypadku miłośników komiksu takie sformułowanie wydaje się sporym nadużyciem). Jest to magazyn dla wszystkich, którzy lubią komiksy, ale już niekoniecznie trafiają do nich wyroby zinopodobne, a tym bardziej poważniejsze, naukowe podejście do obrazkowego medium. „Smash!” jest skierowany do ludzi traktujących komiks jako jeden z elementów szerszego kręgu zainteresowań – być może najważniejszy, ale na pewno nie jedyny. Dla tych, którzy pójdą do kina na „Avengersów”, pograją w grę z Batmanem, obejrzą dobre anime, kupią w kiosku komiks Marvela, a od czasu do czasu przeczytają jakąś cenioną powieść graficzną (czyli tak na dobrą sprawę jest to czasopismo dla wszystkich).

Sięgając po „Smasha!” można mieć obawy, że skoro wydaje go Studio JG i dodawany jest on bezpłatnie do zamówień ze sklepu Yatta.pl, to nie będzie on niczym więcej, jak skromniutką gazetką reklamową, przypominające makulaturę, którą regularnie zapychane są skrzynki pocztowe. Nic bardziej mylnego. Ten 52-stronicowy periodyk wydany został na najwyższym poziomie, a jego zawartość daleka jest od określania jej mianem zbioru artykułów sponsorowanych. W środku znajdują się tylko dwie reklamy wspomnianego sklepu oraz reklama wydawnictwa, którego przedstawiciel jest redaktorem merytorycznym pisma - i to tyle. Jeśli chodzi o zawartość spisu treści, to jedynie dział „Shoping” może uchodzić za typową prezentację oferty sklepu. Reszta tekstów to już klasyczna publicystyka, chociaż nie wątpię, że większość z opisywanych tytułów znaleźć można wśród asortymentu Yatta.pl. Zresztą, nie ma w takim podejściu nic nietypowego, wszak już „Świat Komiksu” służył Egmontowi do prezentacji wydawanych przezeń komiksów.

Jeśli chodzi o wygląd pisma, to szata graficzna sprawia pozytywne wrażenie. Wszystko jest czytelne, kolorowe i dobrze poskładane. Kolorystyka okładki i rysunek ją zdobiący cieszą oko, a jedyne, do czego można się przyczepić, to taki sobie logotyp. Jakość tekstów wewnątrz numeru nie pozostawia nic do życzenia. Wystarczy zresztą zerknąć na stopkę redakcyjną, w której znajdują się starzy wyjadacze (m.in. Szymon Holcman, Dominika Węcławek, Tomasz Pstrągowski i Bartosz Biedrzycki), aby być spokojnym o poziom artykułów. Wymienieni autorzy już dawno zasłużyli sobie na to, aby ich teksty trafiły na papier w tak atrakcyjnej oprawie. Wywiad z Tonym Sandovalem, obszerne recenzje serii „W poszukiwaniu Ptaka Czasu” oraz mangi „Prophecy”, to tylko część z tego, co znaleźć można w środku. Pewne zastrzeżenia można mieć do doboru tematu premierowego numeru (bo ileż można wałkować Batmana?), ale nawet on został ciekawie opracowany i zaprezentowany w odpowiednich proporcjach. Poza tym, bardzo cieszy fakt, że zarówno w newsach, jak i artykułach poruszane jest szerokie spektrum tematyczne, przez co powinny one trafić także do przypadkowego czytelnika - a nie tylko do jednego z tych kilkuset fanów na bieżąco będących z tym, co dzieje się w rodzimym komiksowie.

„Smash!” to nie tylko publicystyka, ale także komiksy: pasek Macieja Łazowskiego z cyklu „Głosy w mojej głowie”, „Poeta” Dennisa Wojdy i Sebastiana Skrobola, „Toshiro” Clarence'a Weatherspoona i „Animal Guard” Śledzia. Najlepiej z tego grona wypada, jak zwykle pierwszorzędna, miniaturka Łazowskiego. Dobre wrażenie pozostawia po sobie również niema opowieść duetu Wojda-Skrobol. Z kolei komiks Weatherspoona to wariacja nt. „Hellboya”, tak graficznie jak i scenariuszowo. Czyta się ją bardzo przyjemnie, ale widać, że rysunkom dużo lepiej zrobiłoby, gdyby wydrukowano je w kolorach. Komiks Michała Śledzińskiego jest niestety najsłabszą rzeczą w tym zestawieniu. Doskonałą graficznie, sprawnie poprowadzoną, ale bardzo nijaką fabularnie. Śledziu nie musi udowadniać, że komiksowy fach ma w małym palcu, więc takie wprawki wydają się całkowicie zbyteczne. Podsumowując: te kilka komiksów urozmaica zawartość magazynu, pozwala na moment wytchnienia podczas lektury, ale na pewno nie stanowi o sile „Smasha!”.

Muszę się przyznać, że po pierwszym numerze „Smasha!” za wiele sobie nie obiecywałem, tymczasem okazało się, że z niecierpliwością czekam na jego kontynuację. Omawiane czasopismo zrobiło na mnie świetne wrażenie już w momencie, kiedy wyjmowałem je z paczki, zaś lektura jego zawartości tylko potwierdziła przypuszczenie, że oto pojawił się tytuł, którego bardzo mi brakowało. I nawet jeśli wydawca za kolejny numer zażyczy sobie pieniędzy, to dosyć łatwo pogodzę się z tym faktem.

Opublikowano:



Smash! #01
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

modli -

Od czasu "Świata Komiksu" nie miałem do czynienia z wysokonakładowym magazynem komiksowym, a naprawdę mi czegoś takiego brakowało. Cieszę się, że wypuszcza go wydawnictwo kojarzone z mangą, bo jako fan komików zarówno japońskich jak i amerykańskich i europejskich, liczę, że może to przekonać niektórych fanów mangi odcinających się od innych gatunków komiksu do poszerzenia horyzontów.Bo komiksowi innemu niż manga, mimo iż trzyma się w Polsce dość stabilnie, to mimo wszystko przydałoby się wsparcie. Manga w Polsce większego wsparcia nie potrzebuje, ale wydaje mi się, że wybór "Prophecy" na recenzję nie jest przypadkowy - myślę, że to tytuł, który może z kolei przekonać ludzi, którzy wcześniej stronili od mangi. Ogólnie to bardzo się cieszę i trzymam kciuki, żeby magazyn chwycił :D