baner

Recenzja

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz strzelać tak jak one. Tylko szybciej i celniej.

Przemysław Pawełek recenzuje Durango #03: Pułapka na zabójcę
7/10
Jeśli wejdziesz między wrony, musisz strzelać tak jak one. Tylko szybciej i celniej.
7/10
Durango jedzie na swym koniu w nieznane coraz dalej i dalej, a z ilością trupów, które zostawia za sobą, rośnie też sława, która go poprzedza. Samotny rewolwerowiec jest już chyba nieco zmęczony życiem podróżnika, bo postanowił znaleźć sobie stałą robotę, bazującą oczywiście na tym, co potrafi najlepiej. Nie jest mu jednak dane zaznać spokoju. Po dotarciu na miejsce pakuje się w nowe problemy.

Swolfs coraz dalej odjeżdża od klasycznej opowieści o kowbojach, w stronę demitologizacji Dzikiego Zachodu. Durango znowu trafia do miasta bezprawia, gdzie zagrożeniem są już nie tyle zdemoralizowani mieszkańcy, co lokalni włodarze oraz reprezentanci prawa i porządku. To antywestern, gdzie chciwością owładnięci są niemal wszyscy, poza podstarzałymi pijaczkami i nieutulonymi w żalu wdowami. Tym razem nie wystarczy jednak celnie strzelać i wytrzymać ból, by poradzić sobie z kolejnymi problemami. Swolfs wpakował swojego bohatera w intrygę o prawie że kryminalnym zacięciu. Trzeba pomyśleć, rozwiązać zagadkę, uwolnić się od oskarżeń, a potem znaleźć winnego, no i oczywiście przez cały ten czas nie dać się zabić.

Mamy do czynienia już z trzecim tomem serii, trudno więc nie zauważyć, że cykl ewoluuje. Zmienia się lekko jego język. Mam wrażenie że najnowsza część, chociaż wyraźnie mniej celebruje strzelaniny, jest też mniej przegadana niż dwie wcześniejsze. Widać też lekką przemianę kreski autora, w zbliżeniach twarzy mniej wagi przywiązuje on do pieszczenia detalu, bardziej podkreślając siłę wyrazu rysunku. Powoli zmienia się też sam bohater i świat, który go otacza. To zmierzch epoki honorowych pojedynków na sześciostrzałowce, które wkrótce wyprze rozwój techniki i pistolety automatyczne, których Durango nie zamierza lekceważyć, i po jeden z nich sam sięga. Durango, pokiereszowany w poprzednich przygodach, jest coraz bardziej zmęczonego tym, że gdzie by nie trafił, tam ściele się trup i to gęsto. Cóż jednak zrobić, skoro zwykle to on ma najszybsze palce i najcelniejsze oko, a bez jego interwencji sprawiedliwości nie stanie się zadość? Sam los też nie pozwala mu na kierowanie się samym poczuciem przyzwoitości, które kiedyś może nie wystarczyć, by chciało mu się sięgnąć po broń. W najnowszym tomie winowajcy ukarani są niemalże mimochodem – bez tego pewnie prędzej czy później Durango czekałby stryczek.

Serię Swolfsa miło się czyta i mam wrażenie że cykl dopiero się rozkręca, jakby autorowi w trakcie tworzenia dopiero przychodziły pomysły, w jakie tarapaty może wpakować bohatera następnym razem. Pewnie tak było. Efektem jego pracy jest rozrywka, która nie ma wyższych ambicji, ale na pewno zadowoli miłośników historii rozgrywających się na na umierającym Dzikim Zachodzie, który tak pięknie przedstawiono niedawno w konsolowym hicie „Red Dead Redemption”. Swolfs bawi się tu formą, nagina reguły gatunku i oczywiście mruga okiem do czytelnika – raz obdarzając jednego z bohaterów twarzą znaną z klasycznych westernów, innym razem w tłum postaci wpuszczając sławnego Bezimiennego z trylogii Sergio Leone. Co najważniejsze – robi to bezpretensjonalnie i wdzięcznie. Fakt, że czeka na nas jeszcze ponad 10 tomów jego cyklu, mógłby przytłaczać czytelnika. Mnie akurat napawa ciekawością, gdzie dalej droga zaprowadzi naszego rewolwerowca.

Ocena: 7/10

Opublikowano:



Durango #03: Pułapka na zabójcę

Durango #03: Pułapka na zabójcę

Scenariusz: Yves Swolfs
Rysunki: Yves Swolfs
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2014
Seria: Durango
Wydawca oryginału: Edition des Archers
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 48
Cena: 38,00 zł
Wydawnictwo: Elemental
ISBN: 978-83-93884-54-4
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
7 /10
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-