baner

Recenzja

Spaghetti w barszczu ukraińskim

Przemysław Pawełek recenzuje Nie przebaczaj #1
8/10
Spaghetti w barszczu ukraińskim
8/10
Komiks już samą okładką niemal krzyczy - tu poleje się krew i będzie dramatycznie. Tak też jest w istocie - autorzy przedstawiają tragiczne losy polskich ziemian z okresu międzywojnia. Może brzmieć to jak wstęp do streszczenia szkolnej lektury, ale zapewniam - komiksowi Ryszkiewicza i Strychowskiej daleko od "Nad Niemnem" czy "Nocy i dni".

Scenarzysta przyznaje się do inspiracji Tarantino, Gwiezdnymi Wojnami czy westernem. Wszystko to jakoś dziwacznie sprowadza się do jednego wspólnego mianownika. Amerykański reżyser uwielbia kino z dalekiej Azji, ale mocno inspirował się też włoskim westernem. Gwiezdne Wojny wiele zawdzięczają Kurosawie, bez którego nie powstałby film programowy wręcz dla nurtu spaghetti, czyli "Za garść dolarów". Wszystkie ścieżki prowadzą równocześnie na Daleki Wschód. Ryszkiewicz prowadzi nas w tym samym kierunku, ale dużo bliżej - na dawne, wschodnie rubieże Rzeczypospolitej.

Wspomniana rodzina po Wielkiej Wojnie trafia na Wschód, by w dawnym dworku żyć sobie spokojnie, długo i szczęśliwie. Wiemy, że tak nie będzie. Lata 30. minionego wieku to rozprzestrzeniające się widmo wymuszonej kolektywizacji, będące tylko forpocztą orszaku upiorów, które mają dopiero nadejść. Na miejscu wydają się tu być słowa Józefa Stalina: "Jedna śmierć to dramat, milion to statystyka". Zanim dojdzie do śmierci milionów następuje właśnie ta kameralna tragedia, poprzedzająca tylko następne.

Fabuła, która stopniowo się rozwija i zakręca w kilku momentach, urywa się nagle. To nie tyle pierwszy akt, co prolog, prezentujący nam bohatera i okoliczności, które go ukształtowały. To jak dla mnie pierwszy i ostatni minus "Nie przebaczaj". Ostatnio polskie komiksy - często właśnie debiutantów - częstują nas pierwszym tomem, po którym musimy długo, a bywa że i bezskutecznie czekać na kontynuację. Osobiście nie lubię tego uczucia, zwłaszcza jak autorom uda się przekonać mnie do swojej historii. Tu się właśnie udało.

Największą siłą "Nie przebaczaj" jest nie tyle dramatyzm wydarzeń, zostawiający furtkę na spektakularne rozwinięcie w kontynuacji, co forma podania treści. Mamy do czynienia z debiutantami zadziwiająco wręcz dojrzałymi i niezmiernie świadomymi języka medium, którym się posługują. Kreska Strychowskiej jest precyzyjna tam gdzie trzeba, a jednocześnie rozmyta, prowadzona od niechceniach w scenach, które tego nie wymagają. Ostrzejszy rysunek znakomicie akcentuje to, na czym autorzy chcą skupić uwagę, niczym odpowiednio ustawiona ostrość obiektywu. Podobnie jest w przypadku grania światłocieniem dla koncentrowania uwagi czytelnika na określonym planie - to zabiegi momentami mam wrażenie lekko nadużywane, ale pozwalające na urozmaicenie plansz poświęconych dialogom. Jest ciekawie, inaczej niż zwykle, z wdziękiem. Rozumiem intencje, ale momentami i tak żal mi było, że wspomniane zabiegi pozwalają Strychowskiej iść w pewnych kwestiach na łatwiznę, bo czuć, że to rysowniczka o szerokich możliwościach.

Rysunki nie robiłyby prawdopodobnie takiego wrażenia bez przemyślanego poprowadzenia fabuły. Ryszkiewicz nie zagrał może na moich emocjach, a na swój sposób charyzmatyczny czarny charakter wydał mi się nieco papierowy, ale doceniam sposób, w jaki historia została opowiedziana. Sekwencje pozbawionych wizualnej nudy dialogów przeplecione są sprawnie poprowadzonymi scenami pozbawionymi słów. Scenarzysta bawi się tu też formą, w narrację wprowadzając list, odwołując się do starego reportażu, czy przeglądając kronikę rodzinnych fotografii, by przyspieszyć upływ czasu.

"Nie przebaczaj" wprowadza też nowy typ narracji, jeśli chodzi o mówienie o naszej trudnej historii. Jesteśmy przyzwyczajeni do komiksów-referatów na zadany przez państwową instytucję temat, skupiających się na oddaniu faktów bardziej niż na sprawnej i wciągającej narracji. Przesadą będzie stwierdzenie, że mamy do czynienia z rewolucją, ale na pewno jest to poczynanie śmiałe. Kresy Wschodnie, bezduszny siepacz Stalina kontra polscy ziemianie, sensacja i dramat, krew przelana w burdelu - tego się u nas w komiksach po prostu nie łączy.

Kresy są tu niczym Dziki Zachód, albo raczej Meksyk z okresu rewolucji, gdy w kraju szalały bandy Pancho Villi, za to doprawiony wschodnim akcentem (sposób konstrukcji zdań narzucił mi przy czytaniu w głowie, że jedna z bohaterek zaciąga), czy obecnością wiejskiej znachorki. Łazar jest jak El Indio, ponury szef bandytów z "Za garść dolarów więcej" - mamy tu nawet typowe dla Sergio Leone zbliżenia na oczy. Sam główny bohater reprezentuje tu natomiast naiwną prostotę Luke'a Skywalkera. Żegnamy go zwichniętego - zobaczymy, czy pochłonie go ciemna strona Mocy, ale możemy zakładać, że pierwszy tomik to tylko nakręcanie spirali przemocy, która dopiero zacznie zbierać swoje żniwo. Jak wspomniałem - na razie można czuć niedosyt. Po wprawnym sposobie snucia opowieści i licznych pomysłach na ubarwienie opowieści zakładam, że to przemyślana konstrukcja, a oczekiwania zostaną spełnione, być może z nawiązką. Chętnie przekonałbym się o tym już teraz, bo coś mi podpowiada, że "Nie przebaczaj" wraz z kontynuacjami może być jednym z najciekawszych polskich debiutów nie tylko roku, ale nawet dekady.

Opublikowano:



Nie przebaczaj #1

Nie przebaczaj #1

Scenariusz: Kuba Ryszkiewicz
Rysunki: Marianna Strychowska
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2015
Seria: Nie przebaczaj
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 160x230 mm
Stron: 80
Cena: 28,00 zł
Wydawnictwo: Niezależne
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
7 /10
Zagłosuj!

Galerie

Spaghetti w barszczu ukraińskim Spaghetti w barszczu ukraińskim Spaghetti w barszczu ukraińskim

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-