baner

Recenzja

Obcy sobie ludzie w miejscach sprzyjających spontanicznym rozmowom

Paweł Panic recenzuje Wielka ucieczka z ogródków działkowych
8/10
Obcy sobie ludzie w miejscach sprzyjających spontanicznym rozmowom
8/10
"Zdarzenie. 1908" narobiło sporo zamieszania na rodzimej scenie komiksowej. I mimo że nie był to debiut Jacka Świdzińskiego, to właśnie dzięki wspomnianemu dziełu wkroczył on do krajowej ekstraklasy. W związku z sukcesem tego tytułu, oczekiwania wobec kolejnego albumu były naprawdę wysokie. Świdziński jest na tyle specyficznym (zwłaszcza graficznie) twórcą, że i tak wszystkim nie jest w stanie dogodzić. Czy zadowoli chociaż tych, dla których "Zdarzenie..." było swoistym objawieniem?

Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, wczujmy się w klimat "Wielkiej ucieczki z ogródków działkowych". Mimo że wagonów bezprzedziałowych przybywa, to pewnie, drodzy czytelnicy, nieraz trafiliście do wysłużonych składów PKP. Otwieracie przesuwane drzwi, na korytarz wydostaje się ciepłe, lekko cuchnące powietrze. Omijacie wielką czarną walizkę, nogi grubego faceta po pięćdziesiątce i studentkę, wyraźnie poirytowaną faktem, że musi zdjąć swe, odziane w białe skarpetki (lepsza wersja) lub nylonowe stopki (gorsza wersja), nogi z miejsca, które w swej bezczelności postanowiliście zająć. W końcu siadacie... i rozpoczyna się długa, milcząca podróż. Teraz są te całe bezprzedziałowce, laptopy, smartfony, ale kiedyś były tylko przedziały i ewentualna lektura przecenionego tygodnika kupionego na dworcowym kiermaszu prasowym. Ludzie odzywali się z rzadka, ale kiedy już postanowili otworzyć usta, można było usłyszeć nieco "złotych myśli" i prawdziwe mrowie uwag dotyczących aktualnej sytuacji społeczno-politycznej. Do najbardziej komfortowych należały przypadki, kiedy bezpośrednio nie uczestniczyło się w dyskusji, a jedynie było postronnym słuchaczem, przez kilkadziesiąt minut zawieszonym, dla niepoznaki, na tej samej stronie książki bądź gazety. Komiks Jacka Świdzińskiego daje nam niepowtarzalną szansę uczestniczenia w takiej właśnie typowej, przedziałowej podróży. Mało tego, idzie o krok dalej, stawiając mikrospołeczność współpasażerów w obliczu sytuacji kryzysowej. A wszystko to na naszych oczach.

"Wielka ucieczka..." rozwija motyw kolejowej podróży, który pojawił się w poprzednim komiksie Świdzińskiego, wspomnianym już "Zdarzeniu...". Porównując do tamtego, to dzieło jest zdecydowanie bardziej przegadane, nie ma tego epickiego rozmachu. Należy jednak wziąć poprawkę na fakt, że w tamtym przypadku mieliśmy do czynienia z historią przygodową pełną gębą, zdobywczynią nagrody im. Henryka Sienkiewicza. Tym razem w nasze ręce trafiła opowieść o współczesnej Polsce i Polakach. Dialogi pojawiające się na kolejnych stronach są tyleż specyficzne co zabawne, zaś niektórymi cytatami śmiało można by obdzielić niejedną polską komedię w czasach zdecydowanie łaskawszych dla tego gatunku filmowego. Mimo to ciężko jednoznacznie stwierdzić, że Świdziński przedstawił ojczyznę i rodaków w krzywym zwierciadle. Wręcz przeciwnie, bohaterowie przez niego stworzeni są niepokojąco wręcz realistyczni.

Przez kolejne strony towarzyszymy ekipie wędrowców, którzy raczej w niczym nie przypominają drużyny znanej z poprzedniego komiksu. Najbardziej rzuca się w oczy typowy polski buc, co to niby wykształcony, majętny i od zawsze walczący z komuną. Taki wygadany neoszlachcic, z wyraźnymi cechami przywódczymi i monopolem na rację, dodatkowo przejawiający słabość do jedzenia. Jego prawdziwą naturę zdradzają drobiazgi - choćby niedogaszanie kiepa rzucanego na ziemię. Oprócz niego w grupie mamy jeszcze dwie kobiety: starszą panią, która skrywa pewną tajemnicę, i studentkę, która zajmuje się badaniami uczestniczącymi. A cóż ona bada? No właśnie ludzi podróżujących pociągami. W wielu fragmentach dzielimy zatem z nią perspektywę, zastanawiając się, ile razy byliśmy świadkami podobnych sytuacji. Dziewczyna wydaje się najzwyklejszą postacią ze wszystkich bohaterów i dlatego najłatwiej się z nią identyfikować. Czwórkę dopełnia tajemniczy jegomość z plecakiem, typ kolejowego włóczykija, który sprawia wrażenie, że wie o życiu więcej niż inni.

Mimo świetnych dialogów i sprawnego poprowadzenia akcji lektura "Wielkiej ucieczki..." nie zasługuje na miano lekkiej. Do przeplatania wątków i żonglerki planami czasowymi już przywykliśmy, ale tak jak wcześniej autor, odsłaniając kolejne karty, rozjaśniał zawiłości stworzonej przez siebie historii, tak tutaj im dalej w las (dosłownie!), tym pojawia się więcej pytań. Pytań, które zostają z nami również po lekturze. Tego komiksu nie odkłada się na półkę z uczuciem szczęśliwego powrotu z pełnej wrażeń i tajemnic wyprawy. Po prostu: największą wadą "Wielkiej ucieczki..." jest fakt, że nie jest drugim "Zdarzeniem..."...

Przywołałem tamten tytuł, więc wspomnę jeszcze, że podczas lektury "Zdarzenia..." przyszła mi do głowy myśl, że zaprezentowaną historię równie dobrze mógłby zilustrować Andreas. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na pierwszych stronach "Wielkiej ucieczki..." pojawiły się kadry jakby żywcem wyjęte z najsłynniejszych komiksów wspomnianego artysty. Może kreska nie do końca ta, ale już zabieg graficzny w postaci mnóstwa niewielkich kadrów zdobiących stronę od razu skojarzył mi się z twórczością autora "Rorka" i "Koziorożca". Świdziński jednak nie kopiuje cudzych rozwiązań, a jedynie eksperymentuje z formą obrazkowej narracji. Stąd właśnie torowisko przechodzące płynnie w zbiór niewielkich kadrów czy genialne pokazanie świtu. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym ostatnim punkcie. Noc autor rysuje białą kreską na czarnym tle, dzień oczywiście tradycyjnie, czyli czarną linią na białym tle, ale w miejscu. gdzie noc zaczyna ustępować pola dniu, na wspomnianej czerni pojawiają się małe białe rastry. Z czasem kółeczka robią się coraz większe, aż proporcje się odwracają - na białym tle widzimy czarne rastry, które znikają w momencie całkowitego wschodu słońca. Niby proste, ale jakoś nikt przed Świdzińskim na to nie wpadł. Jeśli chodzi o styl graficzny, to ci, którzy widzieli wcześniejsze prace autora, wiedzą, czego się spodziewać. Nowym czytelnikom twierdzącym, że nawet dziecko potrafi tak rysować, polecam natomiast uważniejsze przyjrzenie się wewnętrznym stronom okładki i przekonanie się, że rysownikom bardzo młodego pokolenia wcale nie tak lekko przychodzi przedstawienie bohaterów omawianego komiksu.

"Wielka ucieczka z ogródków działkowych" to komiks ważny, być może najważniejszy spośród rodzimych albumów, które wydane zostały w tym roku. Jego ranga nie jest jednak tak oczywista. Jeśli będziemy na niego patrzeć głównie przez pryzmat fabuły, to tyleż łatwo się w nim pogubimy, co go nie docenimy. Niby wszystko super, bohaterowie wyraziści, kolejne tropy rzucane są nam pod nogi i już mamy nadzieję, że wydarzy się coś spektakularnego, a kończymy z uczuciem, które po finałowym odcinku towarzyszyło miłośnikom serialu "Zagubieni". Kiedy jednak spojrzymy na ten komiks jak na zbiór zapisków tworzonych na biletach, zlepek tego, co mówimy, myśląc, że nikt tak naprawdę nas nie słucha, to otrzymamy bardzo oryginalny obraz kraju i rodaków.

Pewnie, że mamy oczy, jesteśmy inteligentni i widzimy, co się wokół nas dzieje. Tak na wszelki wypadek - gdyby telewizja, plakaty wyborcze i linki ochoczo wrzucane przez znajomych na Facebooka nieco zaburzyły nasze postrzeganie ludu żyjącego między Odrą a Bugiem - warto jednak zaopatrzyć się w ten komiks. Może nam się wydawać, że Polacy są tacy, jak Świdziński ich przedstawił w "Zdarzeniu...", ale to tylko pozory. Nasz naród nie jest jednolitą bezrozumną masą, a aby się o tym przekonać, poznajcie czwórkę bohaterów "Wielkiej ucieczki..." i posłuchajcie tego, co mają do powiedzenia. Ja się w ich opowieść wsłuchałem i coś mi mówi, że ten komiks będzie kiedyś lekturą szkolną.

Opublikowano:



Wielka ucieczka z ogródków działkowych

Wielka ucieczka z ogródków działkowych

Scenariusz: Jacek Świdziński
Rysunki: Jacek Świdziński
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2015
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 160x230 mm
Stron: 212
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 9788364858222
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Obcy sobie ludzie w miejscach sprzyjających spontanicznym rozmowom Obcy sobie ludzie w miejscach sprzyjających spontanicznym rozmowom Obcy sobie ludzie w miejscach sprzyjających spontanicznym rozmowom

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-