baner

Recenzja

Dużo nie zawsze oznacza dobrze

Tomasz Kleszcz recenzuje Avengers #03: Preludium nieskończoności
6/10
Dużo nie zawsze oznacza dobrze
6/10
Scenarzyści Hickman oraz Spencer sukcesywnie rozszerzają fabułę, dodając wciąż nowe wątki. Dzieje się dużo, dzieje się szybko, a momenty długawych pogadanek przeplatane są krótkimi, lecz widowiskowymi pojedynkami. Widowiskowymi głównie za sprawą artystów, ponieważ sztuka choreografii bitewnej została sprowadzona niemalże do pojedynczych ujęć, na których waleczni Avengers prezentują się w kozackich układach.

Czytanie "Preludium Nieskończoności" przypomina trochę szybki zjazd z górki w pięknej kotlinie. Jest mnóstwo wrażeń dookoła, na których chcielibyśmy się na dłużej zatrzymać, ale tempo jazdy nie bardzo na to pozwala. Cierpią na tym jednak elementy istotne dla budowania ciężaru całej historii. Tak na przykład młodociany Starbrand, który w zeszłym tomie był postacią dość wyeksponowaną, teraz otrzymuje zaledwie kilka kadrów, które mają wystarczyć, by pokazać nam przemianę, jaka w nim zachodzi, co jest zdecydowanie niewystarczające, aby poczuć dreszcz emocji. Wielki Ewolucjonista pojawia się tylko po to, żeby dać pretekst Hyperionowi do ukazania swojej wielkiej wrażliwości. Terminus, niszczyciel światów zostaje pokonany na jednym kadrze... Niemniej poszczególne elementy pasują do siebie, a drużyna wzbogaca się o nowych, dość zaskakujących członków. Wszyscy zdają się być na stanowiskach, gotowi do stawienia czoła nadchodzącej bitwie. Drużyna Mścicieli jest liczna i potężna jak nigdy, ale tak musi być, gdyż stoi przed nią Wielkie Zadanie do wykonania. ”Urosnąć w siłę” to hasło przewodnie tego albumu i to właśnie dzieje się z zespołem dowodzonym przez Kapitana.

Głośne brawa należą się artystom odpowiedzialnym za szatę graficzną, zwłaszcza kolorystom. Nadają oni wspaniałego klimatu dobraną paletą barw, nie ograniczając się jedynie do kolorowania. Koloryści malują, modelując ciała, twarze i obiekty, nadając im dodatkowej głębi i dynamiki. Chociaż miejscami na planszach sporo się dzieje, kompozycje są zwarte, spójne i przemyślane, a przewracanie kolejnych stron to przebywanie z komiksową sztuką na wysokim poziomie. Jest po prostu pięknie. Jedyny mankament można zarzucić – po raz kolejny – Mike'owi Deodato, który idzie zbyt często na łatwiznę, rysując tylko postaci. Tła są generowane komputerowo na bazie różnych zdjęć, nie razi to co prawda – zdjęcia wkomponowane są całkiem dobrze - ale jednak takie rozwiązanie na każdej planszy to zbyt wiele.

Hickamn i Spencer trzymają poziom, nie zwalniając tempa, ale też nie tworząc bardziej ważkiej historii. Zagrożenie, które czyha na herosów, nie spędza snu z powiek. Duża ilość postaci oraz wątków, które mają budować napięcie, nie mają dość miejsca, żeby wystarczająco mocno wpłynąć na czytelnika. Nie przeszkadza to w lekturze, ale można by oczekiwać więcej. Dzięki wspaniałej oprawie graficznej mamy do czynienia z bardzo widowiskową, szybką jazdą. Na horyzoncie widać coraz większą, złowieszczą poświatę: czy z mżawki urodzi się prawdziwa ulewa?

Opublikowano:



Avengers #03: Preludium nieskończoności

Avengers #03: Preludium nieskończoności

Scenariusz: Jonathan Hickman, Nick Spencer
Rysunki: Mike Deodato, Stefano Caselli
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2016
Seria: Avengers, Marvel Now
Tytuł oryginału: Avengers Volume 3: Prelude to Infinity
Rok wydania oryginału: 2014
Tłumaczenie: Jakub Syty
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165x235 mm
Stron: 132
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328110762
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Dużo nie zawsze oznacza dobrze Dużo nie zawsze oznacza dobrze Dużo nie zawsze oznacza dobrze

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-