baner

Felieton

Fistaszki zebrane 1977-1978

Andrzej Poniedzielski
Fistaszki docierały do mnie w dzieciństwie sporadycznie. Jak podmuchy z innego świata, ciekawostki. Podsycały przypuszczenie, domniemanie, że tam gdzieś jest ten inny świat. Jako dziecię, a później pacholę, nie odczuwałem nadmiernie skutków zimnej wojny, żelaznej kurtyny itp. Dziecko, a i pacholę, ma tyle roboty z zauważeniem, poukładaniem sobie w głowie najbliższej okolicy, że ani mu w tej samej przecież głowie szukanie światów innych. Do myślenia, że wraz z moją najbliższą okolicą stanowię część większej całości – daleko. Ale Fistaszki nie tyle były sygnałem, że oto wcale nie tak daleko jest świat inny w sensie politycznym czy gospodarczym, ile że istnieje świat innego kojarzenia, odczuwania. Świat innej refleksji. Mniej dosłownej. Lżejszej. Lżejszej również przez sposób podania, przedstawienia. Komiks.

Komiks to film mojego dzieciństwa. Z możliwością przewijania, cofania, zatrzymywania. Łatwego i dostosowanego do tempa rozumienia oraz możliwości odbioru. Taka kreskówka do samodzielnego montażu. Pismo obrazkowe. Klasyczne czytanie książek lubiłem bardzo. To sunięcie oczyma po literach, wyrazach, zdaniach i równoległe podszepty wyobraźni. Czasem ta wyobraźnia brała górę. Zajęty wyobrażaniem sobie czegoś czy kogoś albo też całej rozbudowanej sceny z czymś i kimś porzucałem rozwój akcji i zasypiałem.

Komiks jest ulgą dla wyobraźni. Jest pewnym dążeniem do ukazania kwintesencji. A kwintesencję, bez użycia słów – trudno wyrazić. Komiks wbrew swojej obrazkowości stanowi apoteozę słowa.

Komiksy bywają jednak różne. Od dawna na naszym rodzimym rynku ukazywały się komiksy odzwierciedlające rzeczywistość, naśladujące ją. Papierowe filmy. Dla starszych i młodszych. Nie były to moje ulubione komiksy. Ta cała, czasem nawet wartka, akcja podkreślana literowym oddaniem strzałów nudziła po pewnym czasie.

I tu kolejna przewaga Fistaszków – sekwencyjność. Fistaszkowe filmiki nie są długie. Kilka obrazków – klatek. Zaabsorbowanie odbiorcy – na chwilę. Fistaszki nie wyciągają ręki po obszerne fragmenty mojego czasu. Zdają się mówić: „Przystań na chwilę”. „Zastanów się”. Albo właśnie: „Nie zastanawiaj się. Jest tyle ludzi i obszarów twojego życia wymagających zastanowienia. Odetchnij przy nas. My nie jesteśmy filozofią. My filozofujemy. A nawet filozujemy jedynie”. Filozofia to nauka i niezależnie od tego, jaka jest i od kogo pochodzi – zawiera zestaw sprytnie dopasowanych poglądów na każdy temat. Filozowanie zaś polega na tym, że dzisiejszy nasz pogląd możemy odwołać jutro, czyli w kolejnym odcinku. Filozowanie jest więc dużo ciekawsze od filozofii. I bardziej zajmujące. I nie takie chłodne. Jest trochę innym sposobem używania umysłu. Abstrakcją. A to ona leży u źródeł wszelkiego postępu. Przed każdym odkryciem, każdym wynalazkiem musi nastąpić wyzwolenie się z dotychczasowego myślenia o danym zagadnieniu. Trzeba porzucić znany układ współrzędnych, by rzecz całą zobaczyć na nowo. Myślenie niejedno
ma imię.

„Człowiek jest istotą myślącą” – tak słyszałem. Musiałem usłyszeć to z ust człowieka. Zdarza mi się słuchać głosów zwierzęcych, ale nie sądzę, bym pośród nich z takim stwierdzeniem się spotkał. To musiał człowiek powiedzieć. O sobie. Również z tego powodu, że tylko on ma tak dobre zdanie na swój temat. I tylko on ma tę nadnaturalną skłonność do wyróżniania się. Do stawiania się wyżej. Ponad. I ciągle mało mu dowodów na to, że przecież jest wyżej.

„No, już dobra, dobra – mówi zając czy kruk nawet. – Jesteś wyżej”. A on, człowiek, na to: „Ale proszę, taki na przykład telefon komórkowy. Czyż nie jestem jedynym ssakiem, który posiada telefon komórkowy?”. Tu celowo ograniczyłem grupę porównawczą do ssaków, bo człowiek lubi się do niej odnosić, a żaby czy węże w ogóle nie biorą udziału w tej rozmowie. Od lat. I od lat, jak patologiczny prymus klasowy, on, człowiek, wyrywa się z tym swoim „ale ja to, ale ja tamto”. Szczęśliwie natura traktuje te przechwałki z właściwym sobie wdziękiem, czyli naturalnie. I nie nadmienia, choćby przy okazji telefonu, że ów jest czasem jedynym, co niektórego człowieka od ssaka odróżnia.

(…)



Opublikowano:



Fistaszki zebrane 1977-1978

Fistaszki zebrane 1977-1978

Scenariusz: Charles M. Schulz
Rysunki: Charles M. Schulz
Publicystyka: Andrzej Poniedzielski
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2016
Seria: Fistaszki zebrane
Tytuł oryginału: The Complete Peanuts: 1977 to 1978
Tłumaczenie: Michał Rusinek
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 215 x 165mm
Stron: 344
Cena: 69,90 zł
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
ISBN: 978-83-1012-910-9
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Fistaszki zebrane 1977-1978 Fistaszki zebrane 1977-1978 Fistaszki zebrane 1977-1978

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-