Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

Recenzja

Skrzydła Serafina #4: Antyanioł

Yaqza, Yaqza recenzuje Skrzydła Serafina #04: Antyanioł
Obca technologia. Skąpo odziane, hojnie obdarzone przez naturę panny. Walki przemieniające się w rzezie. Dążąca do autonomii kolonia na Księżycu. Pościgi, strzelaniny, pojedynki. Ludzie, którzy od pewnego czasu powinni już nie żyć. I okładki rodem z "CKM-u".

"Skrzydła Serafina" to bardzo specyficzny komiks- jest jakby konglomeratem, syntezą różnych gatunków.
Wszystko dość standardowo kręci się wokół kilku osób i przedmiotów. Osoby zostawmy sobie na później, wspomnijmy coś o tajemniczych emblematiksach. Te wytwory obcej cywilizacji dają ludziom potrafiącym nad nimi zapanować niezwykłą potęgę (co dziwnym nie jest, standardowa to zagrywka w komiksach)- jednak nieliczne jest grono takich szczęśliwców, co więcej zaś osobnik taki wiedząc jaka szansa przed nim stoi zwykle zamyśla wykorzystać ją tak, jak jemu się podoba...
Zmagania o kontrolę nad tą potężną siłą zataczają coraz szersze kręgi- graczami są ONZ i enigmatyczna organizacja Dice Cuts, polem walki zaś kolonia na Księżycu.

Żeby było ciekawiej na rzeczonym satelicie pojawia się też Sunao Omi, jeden z naszych bohaterów pragnący odwiedzić grób swej przyjaciółki Kei, która ku zdziwieniu młodziana okazuje się być w pełni zdrowia. Nielicha to niespodzianka, tym bardziej ze dziewczyna od momentu swego zejścia zdała się odmłodnieć.

W intrygę zamieszany jest ponadto będący uosobieniem spokoju Apep Heidemann prowadzący badania nad emblematiksami i dążący do swoich własnych, ściśle określonych celów (Apep wychodzi ponadto- ku zdegustowaniu swych przeciwników- z założenia, że "cel uświęca środki"; nie on jeden zresztą tak myśli).

Poprzednie tomy serii- delikatnie mówiąc- nie zachwycały; o ile w "Akirze" rozrysowana na kilkanaście plansz zagłada Tokio miała rację bytu, tak w "Skrzydłach..." walki, potyczki i rzezie rozciągnięte na całe tomy (a pozbawione przy tym jakichkolwiek przerywników zmuszających szare komórki do symbolicznego chociażby truchtu) raziły monotonią i po kilku stronach wywoływały ostentacyjne ziewanie.
Za dużo walki, za mało fabuły- tak można by streścić poprzednie odcinki. Bohaterowie albo się tłukli, albo uciekali, albo po kilka razy przypominali sobie traumatyczne wydarzenie z przeszłości- nic to do komiksu nie wnosiło i po zaliczeniu kilku tego typu scen czytelnik miał ochotę wyjść na spacer by obserwować zapewniające lepszą rozrywkę spadające z drzewa liście (tyle ogólnych informacji, czas przejść do recenzji "Antyanioła").

Z tomem czwartym sytuacja ulega zmianie- mniej tu walki (chociaż uosabiająca mokre sny większości panów M-Zak jak zwykle będzie miała pełne ręce roboty), więcej (odrobinę więcej, gwoli ścisłości) knowań, zagrywek politycznych i manipulacji- wydarzenia nabierają tempa, dochodzi do starcia z siłami ONZ i wybuchu otwartego konfliktu między Ziemia a Księżycem. Wprowadzono nowe, interesujące postacie- chociażby charyzmatycznego prezesa Dice Cuts. Dzięki tym zabiegom seria zyskała na głębi (każdy centymetr jest w tym przypadku na wagę złota) i powadze, a absorbuje uwagę czytelnika w stopniu znacznie wyższym niż poprzednie tomy.
Zmiana nie jest drastyczna, nie jest to "up, up and away", o nie- wciąż zbyt wiele jest momentów wywołujących uśmiech politowania, ale widać że seria stawia kroczki w "jedynym słusznym kierunku".
Także samo kadrowanie wspięło się jakby szczebel wyżej- są momenty zapierające dech w piersiach. Jak wtedy gdy stajemy na dachu wieżowca i zastanawiamy się czy silniejszy podmuch wiatru nie strąci nas kilkanaście pięter niżej.

Rysunki nie należą do specjalnie wyszukanych, są jednak momenty (szczególnie gdy na tapetę idą elementy uzbrojenia czy niektóre walki) gdy podziwiać możemy solidny warsztat.
Szczegółowość ilustracji potrafi niekiedy bardzo pozytywnie zaskoczyć- w kontraście zaś z tymi momentami stoją postacie rysowane kreską prostą, przejrzystą, można by rzec- shojo'wą.
Bardzo wyraźnie widać, że to rysunki mają być najmocniejszą stroną komiksu- scenariusz jest jedynie symbolicznym dodatkiem.

Drażnią z kolei nieprzeciętnie okładki poszczególnych rozdziałów epatujące wizerunkami panienek o niejednokrotnie jedynie symbolicznym przyodziewku- wybija to z rytmu czytania i psuje nastrój; intencje zastosowanie tego pomysłu przez twórców pozostają dla mnie tajemnicą. Tym bardziej że w komiksie nie brakuje scen drastycznych- podziurawione ciała i rozerwane na strzępy korpusy zdobią korytarze, zaś smugi krwi ciągną się przez długie metry. I jak to pogodzić z widokiem ledwie- ubranej panny?

Dialogi nie trzymają równego poziomu- raz irytują naiwnością kojarzącą się z tasiemcowymi, amerykańskimi serialami animowanymi, kiedy indziej (rzadziej) delikatnie intrygują.
Ale i tak w większości przypadków to obraz przemawia - a przyznam że akcja bywa piekielnie dynamiczna, niektóre zaś sceny przypominają te z najlepszych anime.

"Skrzydła Serafina" to komiks akcji w klimatach SF z ambicjami stania się czymś więcej niż odmóżdżoną serią krwawych pojedynków. Tom czwarty udowadnia że jest to możliwe, że drobnymi kroczkami seria zmierza w kierunku swego celu.
Poczekamy, zobaczymy.

Opublikowano:



Skrzydła Serafina #04: Antyanioł

Skrzydła Serafina #04: Antyanioł

Scenariusz: Yo Morimoto
Rysunki: Hiroyuki Utatane
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2004
Seria: Skrzydła Serafina
Tytuł oryginału: Seraphic Feather 4
Rok wydania oryginału: 1997
Wydawca oryginału: Kodansha
Tłumaczenie: Alex Hagemann
Druk: czarno-biały
Oprawa: kartonowa
Format: 11 x 18 cm
Stron: 232
Cena: 18,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-