Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

Recenzja

Liga Obrońców Planety Ziemia #1

Yoghurt recenzuje Liga obrońców planety Ziemia #1: Mroczna wizja
Bynajmniej nie uważam, by Atak Klonów był lepszy od Mrocznego Widma, niemniej jednak KRLa dzieła, które tworzy i teksty, w jego chorym umyśle układane lubię i szanuję. O takim debiucie, jak miał rzeczony autor wielu komiksiarzy mogło pomarzyć- start w Produkcie, wskazówki samego Śledzia i widoczna praca nad warsztatem pod okiem produktywnych dała efekty. Muszę jednak przyznać, że dałem KRLowi chyba za duży kredyt zaufania, kupując jego albumowy debiut- Ligę Obrońców Planety Ziemi.

Nie, żeby był to komiks zły, o nie. Po prostu nie jest tym, do czego przyzwyczaił nas autor. Historie genialnie sprawdzające się w stripach i jednoplanszówkach przy dłuższej narracji tracą co nieco ze swego uroku a pointa ginie gdzieś niezauważona. Sam KRL też widać dopiero dopracowuje swój styl w pisaniu dłuższych scenariuszy, bo miejscami odnosiło się podczas lektury wrażenie wciskania paru patentów na siłę i tworzenia kilku scen dla siebie na zasadzie „ja wiem o co chodzi”. Problem w tym, ze niektórzy czytelnicy mogą mieć trudności z odczytaniem sytuacji przedstawionej w kadrze. Kojarzy mi się to niezmiernie z komiksami tworzonymi np. w szkole, do określonego grona osób, w takim wypadku kumpli, którzy pojmą wszelkie aluzje i wydarzenia, bo być może sami w nich uczestniczyli. Jednak twór taki zupełnie nie sprawdza się „na zewnątrz”, w gronie osób nie znających kontekstu. I wtedy to, co było zabawne, takim już nie jest, bo zostaje odebrane zupełnie inaczej. I tu tkwi bolączka Ligi.

Największym atutem „kaerelowych” historii były zawsze błyskotliwe i często wręcz miażdżące pointy, zaś niektóre z powiedzonek wkładanych w usta bohaterów tych nowelek przeszły do mowy potocznej (jak rozpoczynający recenzję „Atak Klonów” czy „Dlatego słucham Slipknota”). W Lidze niestety elementów wgniatających czytelnika w ziemię jest o wiele mniej. Owszem, zabawnych dygresji i gadek jest sporo, ale zazwyczaj są one kwitowane tylko lekkim uśmieszkiem pod nosem, co najwyżej chrząknięciem, nie zaś rechotem czy choćby cichym śmiechem. Komiks, tworzony dla celów czysto rozrywkowych, mający za zadanie bawić czytelnika, który nie do końca ten cel wypełnia, zawsze będzie miał kilka punktów w plecy, nieważne jak bardzo darzy się szacunkiem autora. Szczególnie, jeśli ten wcześniej przyzwyczaił nas do spadania z krzesła ze śmiechu.

A wydawałoby się, że fabuła w tym dziele jest bardzo nośna dla różnorakich dowcipasów. I tak oto mamy rzecz jasną parodię typowo superbohaterskich komiksów, parę niezłych nawiązań do rzeczy znanych i lubianych, a wszystko to przedstawione dzięki sympatycznej historyjce, opowiadającej o grupie nastolatków, którzy otrzymali, a raczej odziedziczyli mega-hiper-moce w dość... niecodzienny sposób. Nie zdradzę jaki, bo cały scenariusz „Ligi” bywa często tylko pretekstem to jakiejś zabawnej (albo też udającej zabawną, nie zawsze śmiejemy się tam, gdzie chciałby tego autor) sytuacji. Niektórym może się ta mało pogmatwana i nie bardzo oryginalna fabuła spodobać (w końcu to komiks nie mający za zadanie dostarczać filozoficznych uniesień jak „Dzieła Zebrane” Nietzsche) inni będą kręcić jednak nosem.

Rysunkowo, poza oczywiście sporą gamą koloru, komiks jest tym, co KRL ma najlepszego. Nie jest to szczyt artyzmu i wysublimowanej kreski, a jednak mimo prostoty ogląda się rzecz ową naprawdę przyjemnie. Przyczepić można się czasami do niedbalstwa autora, który potrafi walnąć sporego kiksa, ale nie są to błędy rzucające się od razu w oczy. Krótko mówiąc- poprawnie, bez wzlotów, zgodnie z konwencją i przyjętym wcześniej stylem. Nie wyobrażam sobie inaczej rysowanej przez tego twórcę historii. Faktem jest jednak, że pewne braki i mankamenty widać wciąż i pewnie nie zmieni się to w kolejnym albumie.

Niemniej jednak komiks to jak najbardziej zdatny do czytania, łatwo podchodzący niemal każdemu i potrafiący poprawić ciut humor. Podkreślam tu słowo „ciut”, nie obiecujcie sobie po nim nic więcej.
Może nie z niecierpliwością, ale jednak czekam na część drugą, zobaczymy, czy coś się poprawi, czy też (oby nie) pogorszy. Zaś każdemu, kto chce niezbyt długiej, a godziwej rozrywki i niczego więcej, KRLa z czystym sumieniem polecić mogę. Szkoda tylko, że kosztuje swoje i za podobna cenę można mieć inną, a bawiącą o niebo lepiej historię. I to niejedną.

Ocena: 6/10

Opublikowano:



Liga obrońców planety Ziemia #1: Mroczna wizja

Liga obrońców planety Ziemia #1: Mroczna wizja

Scenariusz: Karol Kalinowski
Rysunki: Karol Kalinowski
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2004
Seria: Liga obrońców planety Ziemia
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17 x 26 cm
Stron: 64
Cena: 19,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Liga Obrońców Planety Ziemia #1 Liga Obrońców Planety Ziemia #1

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-