Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?
Życzenie, Disney, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

baner

Komiks

Festiwal

Festiwal

Scenariusz: Jacek Świdziński
Rysunki: Jacek Świdziński
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2023
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 132x185 mm
Stron: 402
Cena: 79,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-32-6
WASZA OCENA
1.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
1 /10
Zagłosuj!
Jacek Świdziński powraca z nowym komiksem!

Niewiele było w historii Polski Ludowej tak wielkich ekscesów jak Festiwal Młodzieży w 1955 roku. Na fali tego święta na moment uchyliła się szczelina na świat, który z impetem wdarł się na ulice Warszawy i wymknął spod kontroli rządzących, języki się ze sobą zmieszały, a każdy chciał zobaczyć inny kolor skóry czy powąchać zagraniczne perfumy.

Wezwania do festiwalowego współzawodnictwa pracy, fasady udekorowane antywojennymi hasłami, nieustające propagandowe nawoływanie skontrastowane z jazzem, tętnem afrykańskich bębnów, różnorodnością strojów i swobodą obyczajów napędzały szał tego czasu. Na jego peryferiach nadal jednak stały ruiny, snuły się szeptem rozmowy, płynęły donosy, a artyści szukali nowego języka do wyrażenia tego, co czuli.

W swoim nowym komiksie Jacek Świdziński, autor m.in. „Zdarzenia. 1908” czy „Powstania – filmu narodowego”, tworzy pełen ruchu i rytmu pejzaż lata 1955 roku. Wypełnia go marszowy krok, gwar baru czy gonitwa między starymi kamienicami. Świst pocisku, trzask migawki, szelest gazety i skrzek mikrofonu – wszystko to zostało podkreślone formami i kolorami nadającymi narracji szczególną muzyczność.

Niezwykła forma „Festiwalu” pozwala poczuć rozdźwięk między tym, co widoczne, a co może zostać zobaczone i tym, co słyszalne, a co może zostać usłyszane. To komiks o odczuwaniu świata na moment przed eksplozją, nawet jeśli nikt z początku nie zauważy, że do niej doszło.

Galerie

Festiwal Festiwal Festiwal Festiwal Festiwal Festiwal Festiwal Festiwal

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

CEGIEŁKA SOCREALIZMU



No i wziął Świdziński i zrobił kolejny komiks. Kolejną cegiełkę i kolejną dekonstrukcję jakiegoś polskiego mitu. Rozliczeniowy to komiks? A może bardziej po prostu pejzaż tamtych lat, w którym odbija się też nasza dzisiejsza rzeczywistość? Jakkolwiek by na to nie patrzeć, znów zrobił świetną powieść graficzną, która coś w czytelniku rusza i potrafi zafascynować. Coś, co czyta się jednym tchem i docenia ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński by ożywić tamte lata i tamte wydarzenia na stronach tego albumu.



Jest rok 1955. W Warszawie zaczyna się Festiwal Młodzieży, który staje się oknem na wielki świat dla zamkniętych dotąd przed nim ludzi. Na ulicach zaczyna się prawdziwe szaleństwo, barwne i ekspresyjne, ale i podszyte obawami o to, co może się wydarzyć…



Cegiełka socrealizmu – aż prosi się, by tak określić ten komiks. Bo tylko spójrzcie, objętościowo to cegła, tematycznie socrealizm, więc wszystko się zgadza. No a to, co serwuje nam Świdziński na stronach, to kawał ciekawego komiksu historycznego, fascynującego spojrzenia na czasy w sumie nie tak od nas odległe, a jednak jakże dalekie. No i zarazem jakże bliskie, bo masa rzeczy pozostała znajoma i aktualna.



I to się ceni, ceni się ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński, bo jednak masa historii tutaj to prawdziwe wspominki ludzi pamiętających tamte dni i fajnie to wszystko gra. Fajnie też rzecz ukazuje i ogół, i detale – samo gigantyczne przecież wydarzenie, a zarazem poszczególne osoby i te wycinki ich życia z tego konkretnego momentu. Świdziński nie buduje tu rozległych losów tych postaci, daje nam jedynie te fragmenty, a jednak udaje mu się uchwycić w nich sedno postaci. I sedno tego wszystkiego. A właśnie takie drobiazgi robią robotę.



Świetnie wychodzi autorowi pokazanie zgiełku Festiwalu Młodzieży. Zgiełku niezliczonych obcych języków i barwnego przepychu różnorodności, która dla masy zamkniętych w swoim kraju ludzi była jedyną dotąd okazją poznania obcych nacji. Ale i obaw, bo jednak to wielki festiwal, wielkie święto całego komunistycznego świata, które jednocześnie mogło sprowadzić zagrożenie atakiem, wojną, a tu jeszcze brud i ubóstwo tego, co obok, na obrzeżach, propaganda, donosicielstwo, brak wolności… Wszystko to razem wzięte, składa się na naprawdę urzekający, bogaty, nasycony emocjami obraz wydarzeń sprzed niemal siedmiu dekad. I pokazuje, że Świdziński – co widoczne było już choćby w jego „Powstaniu” – ma zadatki na bycie Smarzowskim polskiego komiksu. Z tym, że jego opowieści nie ograniczają się jedynie do portretowania / rozliczania z naszą rzeczywistością i sięgają w najróżniejsze tematyczne rejony.



Wszystko to podaje w sposób bardzo prosty, szczególnie graficznie, ale skuteczny. Jego patykowate postacie i geometrycznie ascetyczny świat, tym razem zyskują więcej ekspresji i bogactwa. To, co do tej pory było niczym dziecięce rysunki, teraz nabiera charakteru grafik ilustrujących peerelowskie książki dla dzieci. Ba, Świdziński w tym albumie sięga też chociażby po rastry, a nawet nutę koloru – koloru rodem z komunistycznych ulotek czy magazynów. I wszystko to wyśmienicie współgra z treścią. Więc bierzcie i czytajcie, bo warto. Komiks ważki, ważny, ale i tak zwyczajnie, po ludzku świetny.