baner

Komiks

LastMan #11

LastMan #11

Scenariusz: Bastien Vives
Rysunki: Bastien Vives, Michael Sanlaville
Wydanie: I
Data wydania: 22 Listopad 2023
Seria: LastMan
Tłumaczenie: Jakub Syty
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 148x206 mm
Stron: 216
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Non Stop Comics
ISBN: 978-83-8110-586-6
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Richard i Cristo udają się do Doliny Królów, aby zemścić się na zabójcach Marianne i powstrzymać nadchodzący mrok, który zagraża obu światom... Jednak granice Eteru są bardziej niestabilne i niebezpieczne niż kiedykolwiek, a Dolinę nawiedza zakazana magia. Natomiast Elorna i Adrian będą musieli przeżyć bolesne spotkanie...

"Lastman" to objawienie ogromnej kreatywności - Robert Kirkman


NAGRODY: Konkurs Główny Festiwalu w Angouleme, Gran Guigini

NOMINACJE: Konkurs Główny Festiwalu w Angouleme, Prix BD Fnac

Galerie

LastMan #11 LastMan #11 LastMan #11

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

NOTHING LASTS FOREVER



Nic nie trwa wiecznie, jak to mówią. No i „Last Man” (albo „Lastman”, szczerze to sam od początku nie wiem, jak zapisywać ten tytuł i sieć nie rozwiała definitywnie moich wątpliwości, a to już jedenasty tom) właśnie wkroczył na rynek z przedostatnią częścią swoich przygód. I fajnie, i dobrze, bo może i – będę to powtarzał do znudzenia, ale takie są moje odczucia – to nie poziom naprawdę dobrych shounenów, z których seria czerpie pełnymi garściami, ale nadal to kawał naprawdę dobrej rozrywki, którą czyta się szybko, lekko i przyjemnie.



Pora na zemstę za śmierć Marianne. Ale misja Richarda i Cristy ma na celu nie tylko to, ale też i powstrzymanie zagrożenia, które może pogrążyć oba światy. W sytuacji gdzie wszystko bliskie jest końca, gdzie brakuje stabilności i bezpieczeństwa i wszystko staje się coraz gorsze, liczy się każda chwila a wydarzyć może się już dosłownie wszystko…



Jesteśmy już na ostatniej prostej i w serii zaczyna być czuć, że to już niemal koniec, że wielki finał przed nami i dziej się już dużo, konkretnie i z taką większą niepewnością co się wydarzy. W sumie to wiadomo, bo skoro shounenami rzecz inspirowana, to i musi być epicko, musi być to, na co się zanosi – a nie rozwiązane jakoś inaczej, nie ucięte nożem – i ten wielki finał powinien być zarówno oczywisty, jak i zagrać na sentymentach tych, którzy śledzili to wszystko przez sześć lat (w oryginale, w Polsce ma to zająć o rok krócej i skończyć się już za parę miesięcy). Ale na razie mamy to co przed.



I fajnie jest, jak już pisałem. Bo przyjemnie autorzy czerpią z tego, co w shounenach i równie dobrze się tym bawią. Widać, że ukochali sobie takie mangi, jak „Dragon Ball” i cała masa jemu podobnych i czerpią z nich pełnymi garściami. Ale jedocześnie robią wszystko, by to nie był fanfik, pokazując, że mają własną wizję, własne pomysły i jeszcze dodając temu wszystkiemu masę własnego charaktery – i robią to od samego początku, co najbardziej widoczne jest w samej szacie graficznej. Ta jest prosta, absolutnie nie mangowa, choć jak w mangach czarnobiała z kilkoma początkowymi stronami w kolorze, bardziej prosta, niechlujna, więcej z mangi czerpiąca w dodatkach niż w głównej opowieści, ale całkiem przyzwoita.



Reszta to po prostu kawał szybkiej, pędzącej na złamanie karku rozrywki. Trochę takiej bardziej męskiej, mimo iż w serii nigdy nie brakowało silnych kobiet, bardziej też na poważnie – humor to też głównie domena wspomnianych dodatków – ale jednak z tą nonszalancją, która pozwala łyknąć nawet to, co najbladziej absurdalne.



No i tyle w temacie. Cieszę się, że kolejny tom to już finał, bo to oznacza doczytanie do końca kolejnej dobrej serii. Ale i żal, że to już prawie koniec, bo jednak będzie mi tego „Last Mana” (czy tam „Lastmana”) brakować.