Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

Komiks

Marriagetoxin #02

Marriagetoxin #02

Scenariusz: Joumyakun
Rysunki: Mizuki Yoda
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2024
Seria: Marriagetoxin
Tłumaczenie: Anna Wrzesiak
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

KILLING AND MARRIAGE



Drugi tomik szalonej serii, która mnie z miejsca kupiła i okazała się dokładnie tym, czego od niej oczekiwałem. W skrócie: dla mnie to po prostu jeden z najlepszych na chwilę obecnych shounenowych akcyjniaków (obok chociażby „Hunter × Hunter”, choć to trochę inny typ), który czyta się dosłownie na raz. Wszystko zasługa tego, że z jednej strony rzecz jest mega lekka i płynna, zabawna i szalona, z drugiej wcale nie tylko dla nastolatków, co zawdzięczamy mroczniejszej estetyce całości i całkiem sporej dozie brutalności. Miks tego wszystkiego – z solidną dawkę uroku, który w tym tomiku wybrzmiewa mocniej, niż dotychczas – daje taki efekt, że zabawa jest świetna i aż szkoda jej kończyć.



Gero i Kinosaki poszukują znaleźć kandydatkę na żonę, ale na razie to przede wszystkim starają się ocalić pewną złodziejkę, która na żonę może się nadać, z rąk Wodnika. Zadanie nie jest łatwe, problemów przybywa i… No właśnie, czy z tego może coś być?



No ja i shouneny lubimy się i to bardzo. Od dzieciaka. Wiadomo, gość ze mnie wychowany w latach 90., kiedy to był boom na mangę i anime, no ale z drugiej strony dobre shouneny to rzeczy, które spodobać się mogą każdemu. Niby to dla nastoletnich chłopaków, ale rozpiętość gatunkowa w ramach tego typu historii jest tak wielka, że każdy znajdzie coś dla siebie. Tu mamy połączenie sensacyjnej akcji, walk z przeciwnikami władającymi niemal supermocami (niemal, autor scenariusza znalazł na to pewien fajny patent) i komedii romantycznej o szukaniu żony. Omawiając poprzedni tom porównywałem zresztą to wszystko do sensacyjnych komedii typu „Pan i Pani Smith”. No ale „Marriagetoxin” jest od większości z nich (bo np. taką „Wojna państwa Rose” to ja bardzo lubię) o niebo lepszy.



Pływanie na rekinach? Walka z gościem władającym wodą? Albo… Nie, to to już sami zobaczycie. Ale już w tym momencie widać, że jest szaleństwo, że jest konkretna akcja i bitewniakowo też jest. Ale obok tego dzieje się sensacyjnie i thrillerowo, a podstawą całości, choć wydaje się, że to akcja króluje na stronach, pozostaje wątek tych poszukiwań kandydatki na żonę. No i z nim związane są swoiste nauki tego, jak stać się facetem, którego kobiety będą chciały. Podręcznik podrywacza? Bynajmniej, za to rzecz fajnie pokazująca, jakich mężczyzn lubi płeć przeciwna i co można w sobie zmienić. Czyli w pewnym sensie cykl ma też wymiar dydaktyczny.



I tak to sobie leci. Pośmiać jest się z czego, jest dramatycznie, są sceny bardziej nostalgiczne czy emocjonalnie podszyte, jest klimat i są świetne rysunki, takie bardziej szczegółowe, dopracowane, nieunikające czerni, dynamiczne, ale i z urokiem zrobione. No po prostu czyta się, się ogląda i świetnie się bawi. I o to właśnie chodzi.