Nowe Teksty

Furia, król Artur [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Zjawiskowa She-Hulk #02, John Byrne [recenzja]
Jak komiks ocenił Sławiński?
Wonka, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?
Życzenie, Disney, film [recenzja]
Jak film ocenił Zimiński?

Zapowiedzi

Nowe Plansze

Nowe Imprezy

Forum Alei Komiksu

baner

Komiks

Kalinka. Co za baran!

Kalinka. Co za baran!

Scenariusz: Thom Pico
Rysunki: Karensac
Wydanie: I
Data wydania: 20 Styczeń 2024
Seria: Kalinka, Krótkie Gatki
Tłumaczenie: Julia Szustak
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 160x200 mm
Stron: 112
Cena: 49,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-62-3
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Nadeszła zima!
Wszystko zaczęło się wreszcie układać: Kalinka ma nowych kolegów, a równowaga pór roku została przywrócona.
Krótko mówiąc – życie jest piękne!

Niestety, to nie potrwa długo. Z powodu jakichś dziwacznych znaków, dolina wkrótce stanie się celem armii uzbrojonych owiec!
Na ich czele stoi pół człowiek, pół baran, w dodatku kompletny matoł!

Kalinka i jej przyjaciele będą musieli pokrzyżować durne plany Śnieżnej Armii, a to wcale nie będzie takie proste.

Galerie

Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran! Kalinka. Co za baran!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

OWCE: DECYDUJĄCE STARCIE



Kultura Gniewu wie, co robi z tą „Kalinką”, serwując nam kolejne tomy dokładnie w te pory roku, kiedy dzieje się ich akcja. I w sumie niby to zabieg oczywisty, niby tak zawsze powinno być, ale nie zawsze tak się dzieje. A powiem, że robi to robotę, że w klimat się idealnie wpasowuje – gdy piszę te słowa, jeszcze śnieg leży za oknami, jeszcze trochę mrozu jest i ślisko się zrobiło pod tą białą kołderką, choć to już pewnie końcówka takich wrażeń – i fajnie podkręca przyjemność z lektury. No ale sama lektura to po prostu kawał bardzo sympatycznego komiksu familijnego, który spodoba się całej rodzinie.



Zaczyna się od tego, że pojawił się znak. I że owce są gotowe do działania. Jakiego? Tego dowiemy się już za chwilę, a na razie…

Na razie mamy zimę (w końcu wróciła równowaga pór roku) i Kalinkę, dla której w życiu się układa. Nowi znajomi, nowe zabawy, ale i szybko okazuje się, że i nowe problemy także. Bo oto w okolicy zaczynają dziać się dziwne rzeczy, niewyjaśnione zniszczenia mienia i w ogóle. No i wkrótce wychodzi na jaw, że dolinę atakują owce. I to owce uzbrojone. Co gorsza, dowodzi nimi pół człowiek, pół baran, którego trudno nazwać inaczej, jak prawdziwym matołem. Dziewczynka i jej znajomi będą musieli stawić czoła najbardziej pokręconemu i wariackiemu planowi tych złych, z jakim się zetknęli…



Pierwszy, dziejący się latem tom „Kalinki” dostaliśmy w lipcu. Drugi, jesienny, trafił w nasze ręce w październiku. Teraz mamy styczeń i tom zimowy, a jeszcze tomik, którego akcja rozgrywać będzie się wiosną na wiosnę ma się pojawić. I ja lubię takie zgrywanie akcji komiksu czy książki, z tym, co za oknem. W sumie od dzieciaka mam sentyment, bo zaczytywałem się „Kaczorem Donaldem”, a tam wiadomo, co jakieś święta i okazja, czy to zima, Boże Narodzenie, Wielkanoc, wakacje czy Halloween, zawsze tematycznie to w tamtych czasach leciało i korespondowało z tym, co działo się w pogodzie albo kalendarzu. A teraz z komiksami tego typu to tak różnie bywa (chociażby takie „Smerfy i śnieżycę” mieliśmy w sierpniu, a i wydawane w październiku komiksu stricte gwiazdkowe też się znalazły). Za to tu mamy zgranie i to zgranie jakoś tak dobrze robi.



A wracając do samego komiksu, no fajnie jest, chyba najbardziej pokręcona i szalona przygoda Kalinki, ale jednocześnie wszystko to, co w serii uwielbiamy. Jest humor, lekkość, są przygody i przesłanie też jest. Mamy fantastykę, mamy zagrożenia, ale mamy sporo świetnego klimatu, chyba najlepszego jak dotąd w serii – albo to ja najbardziej lubię te zimowe klimaty, kto wie. Tak czy inaczej, jest uroczo i naprawdę na poziomie. Wciągająco dla dzieciaków (i jeszcze te mega urocze figurki z papieru, które można wyciąć sobie z końca albumu i złożyć), a dla dorosłych podane tak, że nie obraża inteligencji ani nie jest infantylne.



No po prostu dobra rzecz dla całej rodziny. Z przyjemną, może znajomą pod wieloma względami, szatą graficzną, ale jednak udaną i wpadającą w oko. Jak całość. Bardzo fajna rzecz dla całej rodziny i to w zasadzie tyle.